Lekka nieznajomość regulaminu wystarczyła, by pracownik naraził całą sieć na straty. Jeden z klientów Media Expert poczuł się wprowadzony w błąd, bo sprzedawca nie powiedział mu, że promocja, z której chciał skorzystać nie dotyczy firm. Mężczyzna złożył już pozew w sądzie – donosi „Gazeta Wyborcza”.
Pan Marek chciał kupić odkurzacz w Media Expert w Katowicach. Mężczyzna twierdzi, że skusił się na model za 1000 złotych, będąc przekonanym, że należy mu się w związku z tym bon na 200 złotych na kolejne zakupy. Taką wersję usłyszał bowiem wcześniej od obsługującego go sprzedawcy.
Pan Marek zarejestrował zakup na stronie internetowej i cierpliwie czekał na kupon rabatowy. Jakie było jego rozczarowanie, kiedy okazało się, że promocja, na którą się powołał, nie dotyczy firm. Obsługa klienta rozłożyła bezradnie ręce, stwierdzając, że nie jest w stanie zmienić regulaminu dla jednego klienta. Do winy przyznał się również sprzedawca. – Przyznam się, że nie jestem alfą i omegą, ani żadnym robotem, który ma w głowie każdy regulamin danej promocji na sklepie – napisał do klienta.
Pan Marek pozostał jednak nieugięty. Złożył w sądzie pozew przeciwko sklepowi i domaga się 200 złotych zadośćuczynienia. - Nie można robić z klientów głupków – opowiada w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Afera nie jest pierwszym tegorocznym problemem wizerunkowym Media Expert. Na początku roku marka sieci została wystawiona na szwank przez fałszywe facebookowe konta, które w jej imieniu obiecywały atrakcyjne promocje. Wtedy jednak ciężko było mówić o bezpośredniej winie ME.