W mediach od czasu do czasu można natrafić na informację o publikowaniu niezrecenzowanych czy wręcz sfałszowanych wynikach badań naukowych. Ale ostatni eksperyment polskich naukowców to już wyższa szkoła jazdy. Grupa badaczy postanowiła bowiem spreparować... panią naukowiec. Wyniki swojego eksperymentu opublikowali na łamach prestiżowego magazynu „Nature”.
Dwa lata temu Emanuel Kulczycki, Piotr Sorokowski, Agnieszka Sorokowska i Katarzyna Pisanski rozpoczęli swój eksperyment. W jego ramach “narodziła się” naukowczyni Anna Olga Szust. Organizatorzy założyli zmyślonej badaczce konta na takich serwisach Gmail, Academia.edu, Google Plus i oraz Twitter. Spreparowano również CV, w którym wykorzystano wykupioną z banku zdjęć fotografię kobiety.
Po przygotowaniu niezbędnych elementów, badacze rozpoczęli wysyłanie CV do czasopism naukowych. Tak rozpoczął się proces wyłapywania tych redakcji, które albo nie sprawdziły, kto do nich aplikował, albo po prostu ich to nie obchodziło.
W ten sposób naukowcy chcieli wykazać istnienie wspomnianych już drapieżnych wydawnictw. Ich schemat działania jest prosty – zazwyczaj posiadają nazwę łudząco podobną do bardziej renomowanego periodyku, a prace badawcze publikują na szybko i bez sprawdzenia. Oczywiście po wniesieniu odpowiedniej opłaty przez autora. Wykorzystują one konieczność publikacji tekstów przez naukowców – we współczesnej nauce to bardzo istotna składowa renomy oraz pozycji badaczy. A to przekłada się na dotacje, granty czy zatrudnienie.
Co ciekawe, po jakimś czasie Olga Szust zaczęła żyć własnym życiem. Na swoim blogu Kulczycki relacjonuje, że po wysłaniu CV, „badaczka” została redaktorem pism, do których nie aplikowała, została członkiem komitetów, odpowiedzialnych za organizację konferencji a nawet dołączyła do Rady doradczej Agencji ds. Indeksowania Otwartych czasopism.
Mało tego, jedna z redakcji napisała: „z wielką przyjemnością dołączamy Panią do naszego zespołu jako redaktor naczelną naszego pisma bez żadnych obowiązków”. Dla kontrastu, mail odrzucający kandydaturę zawierał fragment: nie otrzymuje się pozycji redaktora na bazie wysłanego CV; ta posada jest obejmowana przez osoby o dużym dorobku badawczym”.
Redakcjom, które zaprosiły Szust do współpracy, wysłano wiadomość z prawdziwą tożsamością badaczki. Korespondencję zamieszczono w suplemencie artykułu, który ukazał się w Nature.
Uważacie, że takie eksperymenty są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania świata nauki?
Drapieżne czasopisma są niebezpieczne dla świata nauki, gdyż w większości nie dbają o jakość procesu recenzyjnego. A to właśnie weryfikacja jest podstawą rzetelności nauki. Jednocześnie takie czasopisma często udają inne prawdziwie prestiżowe wydawnictwa – wielu młodych niedoświadczonych naukowców wysyła tam swoje teksty w dobrej wierze. W rzeczywistości publikacja w takim czasopiśmie nie jest powodem do dumy i informowania o tym w CV.