Zadaniem Urzędów Pracy jest znajdowanie pracy osobom, które jej nie mają. Przynajmniej w teorii. W praktyce zachęcają już nawet uczniów do formalnego dołączenia do grona bezrobotnych, bo muszą sobie podbić statystyki.
W tym roku Urzędy Pracy dostaną na walkę z bezrobociem 4,7 mld złotych, o 600 mln więcej niż rok wcześniej. Aby móc przerobić taką sumę, potrzebują jednak nie tylko ofert pracy, ale i bezrobotnych. A tych brakuje. Urzędy Pracy zaczynają więc ich szukać, odwiedzając nawet klasy maturalne i zachęcając uczniów do rejestrowania się jako osoby bezrobotne.
Urzędnicy uważają, że takie działanie nie jest absurdem. Argumentują, że osoby chętne do pracy lub odbycia stażu szybciej dostaną oferty i nie będą musiały ich szukać. Niektóre Urzędy pojawiają się nawet na targach pracy, ale nie po to, by ją oferować, ale by zachęcać odwiedzających do uzyskania statusu osoby bezrobotnej.
Przyczyna nadzwyczajnej aktywności pośredniaków może być jednak inna. Bezrobocie w Polsce znowu spadło i według oficjalnych danych wynosi 8,5 proc. To dla urzędników problem, bo muszą jakoś wydać pieniądze, którymi dysponują.
Problemu nie widzi nawet Ministerstwo Pracy. Wiceminister Stanisław Szwed twierdzi, że wszystko jest w porządku i zachęca urzędy do ogłaszania się w różnych miejscach. Jego zdaniem lepiej przygotowuje to młodych ludzi do wejścia na rynek pracy a nawet wyboru kierunku studiów.