Jak pomyślałem tak zrobiłem. I tutaj wracamy do sytuacji z początku – czyli do próby dojazdu do redakcji. Podchodzę do stacji, wszystko działa jak powinno, wpisuję rower i tu pojawia się pierwszy problem – nie wyświetla się numer, który wpisuję. Dobrze, zrobię to na czuja. Pojawia się komunikat, że udało się. Podchodzę do roweru i... nie chce się wypiąć. Tak, wszystko jak należy, ale system nie odnotował wypięcia roweru. Próbuję jeszcze raz – dalej to samo. Dobra, rezygnuję i próbuję z drugim – tym razem idzie gładko. Wtem! Okazało się, że spadł mu łańcuch. Wspaniale. Po prostu bosko – czas ucieka, a ja mocuję się po raz kolejny z
technologią. Nie wiem, może jestem pechowcem. Albo idiotą – na jedno wychodzi, bo do pracy przyjechałem tramwajem.