To także rekord nieudolności, bo Opole płaci firmie ochraniającej stary folwark dużo większe pieniądze, chociaż i tak z góry wiadomo, że nie wystarczą one na minimalne wynagrodzenie pracowników. Ci piją deszczówkę, pracują w warunkach urągającym standardom a i tak twierdzą, że są zadowoleni.
Władze Opola miały już kilka pomysłów na zagospodarowanie starego, zabytkowego folwarku rodziny von Eynern. Na razie nic z nich nie wyszło, ale budynków ktoś musi pilnować. Ratusz ogłosił więc przetarg, wygrała go firma żądająca 70 tys. zł za rok. Nikomu z władz Opola nie zapaliła się czerwona lampka.
365 dni, po 24 godziny, po 13 złotych – bo tyle wynosi pensja minimalna, wychodzi razem prawie 114 tysięcy złotych. A to i tak wyliczenie bardzo zgrubne, nie obejmujące dodatków za pracę w nocy, święta czy prowizji firmy.
A sprawę prowizji firma ochroniarska Neo Group traktuje bardzo poważnie, bo uznała, że płaca w wysokości 1,19 zł za godzinę będzie wystarczająca. Mimo to znalazła chętnych do pracy i to w urągających godności warunkach. Ochroniarze łapią deszczówkę, ponieważ nie mają zapewnionej bieżącej wody. Ale – jak zapewniają w listach do ratusza – są zadowoleni z pracy.
To prawdopodobnie pokłosie wcześniejszej wizyty Państwowej Inspekcji Pracy, która zajęła się sprawą. Powiadomiła też urząd, więc pracownicy napisali list, że wszystko jest w porządku. Nie wiadomo czy sami.
Sam urząd nie jest jednak bez winy, bo zapewnienia, że 70 tys. zł powinno wystarczyć na godne pensje są mało przekonujące. Zaś przedstawiciele warszawskiej centrali firmy Neo Group przyznają, że sytuacja nie wygląda tak, jak powinna i przyjrzą się sprawie.