Podczas Kongresu Innowatorów w Warszawie Mateusz Morawiecki znów uderzył w podniosłe tony. Zdaniem wicepremiera Polska stoi dzisiaj przed szansą, by znaleźć się w „jądrze cyklonu rozwoju gospodarczego świata”.
Kongres Innowatorów zorganizowany został w tym roku po raz pierwszy. Organizator, którym jest Polski Fundusz Rozwoju, podkreśla, że chodzi o wydobycie z Europy Centralnej jej innowacyjnego potencjału – wskazanie państwom regionu ich mocnych i słabych stron, a także wskazanie szans rozwojowych. W stolicy Polski zjawili się więc m.in. premierzy krajów Grupy Wyszehradzkiej i czołowe start-upy z Polski i Węgier.
Pojawił się również naczelny innowator kraju w osobie Mateusza Morawieckiego. Wicepremier już na wstępie wypalił: „Rewolucja cyfrowa daje nam szansę po raz pierwszy od kilkuset lat być nie tylko obserwatorem wydarzeń, ale być w jądrze cyklonu rozwoju gospodarczego świata”. Nie dało się chyba bardziej niefortunnie rozpocząć tej prestiżowej imprezy.
– To delikatnie mówiąc nadmierny optymizm – mówi w rozmowie z INN:Poland Aleksander Łaszek z Forum Obywatelskiego Rozwoju. FOR przygotowuje właśnie analizę dotyczącą sektora gier komputerowych, który pokazuje, jak radzimy sobie ze wspieraniem innowacyjnych przedsięwzięć.
– Rząd szczycił się dotacjami, notabene głównie ze środków unijnych. Developerzy narzekają jednak przede wszystkim na skomplikowane podatki i trudność z pozyskaniem pracowników. Nie zgłaszali problemów z finansowaniem – zauważa Łaszek. – Więc co zrobił rząd? Dał pieniądze, nie rozwiązując innych problemów. Choć i tak lepiej, że wydaje na gry niż na rolników – punktuje.
W tej ostatniej uwadze wtóruje mu Jeremi Mordasewicz z BCC, który uważa, że obecna polityka rządu zmierza dokładnie w odwrotnym kierunku. – Ponad 20 mld rocznie wydajemy z budżetu państwa na dotowanie rolnictwa, którego produktywność to 20 tys. złotych na głowę i opodatkowuje w tym celu przemysł, który ma wydajność 130 tys. złotych na głowę. Czy my rzeczywiście zmierzamy w kierunku innowacyjnej gospodarki – pyta retorycznie.
Kto pociągnie te rewolucje?
Barierą rozwojową może się okazać dla nas również brak odpowiednio wyszkolonych kadr. Na symbol cyfrowej rewolucji wyrośli programiści, których obecność niezbędna jest już praktycznie w każdej nowoczesnej firmie. Eksperci od rynku pracy biją jednak na alarm, że na polskim rynku brakuje około 50 tys. specjalistów, a ci, którzy mają jakąkolwiek wiedzę i umiejętności są przedmiotem zażartych targów. A nową Doliną Krzemową, która drenuje resztę świata z największych talentów raczej nie zostaniemy. I to z wielu powodów.
– Rząd nie potępia ksenofobicznych zachowań, co u obcokrajowców może wzbudzać mieszane uczucia. W innowacyjnych przedsiębiorstwach multi-kulti często się sprawdza. Musimy się z zdecydować, czy chcemy się się zamknąć, czy otworzyć na świat – komentuje Łaszek.
Jego zdaniem problemem jest też obieg danych w administracji publicznej. W ZUS-ie i Ministerstwie Finansów dublują się na przykład systemy informatyczne. Ale to nie wszystko. Z przeszkodami spotykają się również firmy, które decydują się w Polsce wyjść przed szereg. – Polski Bus, którego model sprzedażowy jest oparty o internet, jest blokowany (na poziomie samorządowym) przez lokalnych przewoźników, inPost natomiast przez działania administracyjne – dowodzi.
Państwo nas zbawi?
Morawiecki lubi podkreślać konieczność udziału państwa we wspieraniu innowacyjnych projektów. Tak było i tym razem. – Przełożenie ich na rzeczywistość gospodarczą wymaga wsparcia niewidzialnej ręki rynku przez państwo. Przecież między bajki włożyć to, że Korea Południowa stworzyła swoja potęgę w oparciu o neoliberalny wzrost gospodarczy – opowiadał.
– Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Nie ma absolutnie żadnych badań wskazujących na to, że państwo jest w stanie lepiej wskazywać kierunki inwestowania niż prywatne przedsiębiorstwa. Ba, zdecydowanie częściej się myli – mówi INN:Poland Jeremi Mordasewicz z BCC. Zdaniem eksperta BCC przykład Korei Płd. jest jednostkowy, a w poszukiwaniu inspiracji lepiej będzie rozejrzeć się po pozostałych państwach regionu.
Optymistycznie do zapowiedzi wicepremiera nie nastraja również ubiegłoroczny raport „Cyfrowa Polska”. Wynika z niego, że w porównaniu z krajami zachodniej Europy, luka w cyfryzacji naszej gospodarki sięga 34 proc. Może warto byłoby więc zacząć od nadrobienia zapóźnień?