Ryszard Florek oskarża Unię Europejską o bezczynność ws. jego zdaniem nieuczciwej konkurencji ze strony duńskiej firmy Velux. – Skarga Fakro, mimo że przygotowana zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej, od 5 lat nie doczekała się rozstrzygnięcia z jej strony. Mało tego, w komunikacie, jaki otrzymaliśmy rok temu z Komisji, dano nam do zrozumienia, że do tej pory nie zbadała ona merytorycznie naszych dowodów – mówi nam jeden z najbogatszych Polaków, Ryszard Florek. Ma dość, więc zaskarżył samą KE.
Ryszard Florek to nowosądecki biznesmen, na liście Forbesa zajmuje 25. miejsce ze stanem posiadania szacowanym na 1,1 mld zł. Pierwsze okna z jego firmy pod nazwą Fakro trafiły na rynek w 1991 roku. Kilka lat później rosnący potencjał zakładu dostrzegli zachodni konkurenci – przede wszystkim duński Velux. Między firmami zaczęło dochodzić do biznesowych potyczek, które przerodziły się w regularną wojnę.
Argumenty obu stron powinny być poddane osądowi niezależnej instytucji. Tak się jednak nie dzieje, i to już od dekady.
W 2007 roku polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów skierował sprawę Veluksa do Komisji Europejskiej. Wiele to nie dało, bo dwa lata później KE zamknęła postępowanie bez wydawania żadnej decyzji. Nie spodobało się to Ryszardowi Florkowi i jego firma skierowała własną skargę do Komisji Europejskiej. Był 2012 rok. Europejskie młyny mielą powoli, bo dopiero pod koniec 2015 roku KE odpowiedziała Fakro, że zamierza odrzucić skargę. I od tej pory nie zdarzyło się nic nowego.
Ryszard Florek zdecydował się więc nie walczyć już tylko z duńską konkurencją, ale otworzył nowy front. Tym razem poskarżył się Europejskiemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich na KE. Na dodatek skierował petycję do Komisji ds. Petycji Parlamentu Europejskiego na temat odrzucania przez KE skarg ze względu na niewystarczający interes UE. A po trzecie rozważa skargę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości ze względu na przewlekłość postępowania.
– Działania podejmowane przez Velux naruszają unijne zasady konkurencji. Podobne działania innych pomiotów były dotychczas przez KE i trybunał karane, a my od 2007 r. bezskutecznie próbujemy zainteresować Komisję tym tematem – skarżył się Ryszard Florek podczas konferencji zorganizowanej w Parlamencie Europejskim.
Przedstawiciele firmy narzekają, że Komisja nie chce odnieść się do przedmiotu skargi, bo twierdzi, że ewentualne rezultaty śledztwa nie uzasadniają ponoszenia nakładów na nie.
– Zasłaniając się wewnętrznymi wytycznym, Komisja tłumaczy, że z uwagi na ograniczone zasoby, musi wprowadzać priorytety dla wnoszonych spraw. Nasza sprawa otrzymała niski priorytet. Podobne traktowanie spraw z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, wzmacniające podział na Europę dwóch prędkości, pogłębiające różnicę w rozwoju poszczególnych krajów potwierdza raport uznanego centrum analiz rynkowych Polityka Insight pt. „(Nie)uczciwa konkurencja. Czy unijne prawo konkurencji sprzyja niektórym państwom” – mówi nam Bożena Damasiewicz z Fakro, pełnomocnik Zarządu ds. skargi.
Dodaje, że sprawa wydaje się kłopotliwa dla urzędników Komisji. Skład zespołu zajmującego się skargą zmieniał się trzykrotnie. A do tego nigdy w jego skład nie wszedł polski urzędnik, choć jest to przyjętą praktyką.
– Do pełnego obrazu należy dodać brak woli współpracy po stronie KE. To FAKRO jak do tej pory inicjowało wszelkie próby rozmów z Komisją, spotkań w celu merytorycznego wyjaśnienia wątpliwości i meandrów branży okien dachowych. Nie widzimy ze strony KE ani chęci współpracy ani chęci rzetelnego wyjaśnienia sprawy – podkreśla Damasiewicz.
O co chodzi w tej wojnie?
Fakro działa już od kilkunastu lat i do tej pory polskiej firmie udało się opanować ok. 15 proc. światowego rynku okien dachowych. Dywersyfikuje swoją produkcję – robi też schody strychowe, różnego rodzaju akcesoria do okien. Globalnym potentatem w tej branży jest zaś duński Velux, który również wyrósł z niewielkiej rodzinnej firmy. Zaczął wcześniej, więc miał więcej czasu na opanowywanie świata. I – jak twierdzą przedstawiciele Fakro – uwielbia walczyć z konkurencją.
Velux ma 75 – 85 proc. udziałów w europejskim rynku okien dachowych, Fakro zaś od dziesięciu do kilkunastu. Według Ryszarda Florka inne firmy nie wytrzymały konkurencji z duńskim potentatem, mającym przychody w wysokości ok. 2 mld euro rocznie. On sam ma 10 razy mniej, ale walczy.
Co Florek zarzuca Duńczykom?
Szef Fakro twierdzi, że Velux sprzedaje swoje okna poniżej kosztów produkcji, dzięki czemu może monopolizować rynek. Na dodatek tworzy marki tanich okien o niskiej jakości, które oznacza np. polskimi napisami, co ma przekonać klientów, że nie warto kupować produktów z Polski. To tylko część zarzutów.
– Fakro dostarczyło Komisji ponad czterysta dowodów na nieuczciwe działania firmy Velux, które mają na celu doprowadzenie do wyeliminowania Fakro z rynku. Mamy tu zarówno przykłady stosowania drapieżnictwa cenowego, czyli sprzedaży poniżej kosztów, czarnego PR-u względem produktów z Polski jak i nierównego traktowania klientów. Nasz konkurent stosuje w tym celu rabaty inwestycyjne, markę walczącą, umowy wyłącznościowe, zmowę cenową czy też punktowe nieoficjalne rabaty mające na celu wyeliminowanie nas z obrotu – mówi nam Bożena Damasiewicz.
Duńczycy bronią się, podkreślając, że nie robią nic niedozwolonego.
Trudno orzec, gdzie leży prawda. Faktem jest jednak, że polskie firmy mają bardzo ciężko w sporach ze swoją zagraniczną konkurencją. Ryszard Florek przytacza badania Polityki Insight, z których wynika, że firmy ze Starej Unii mogą – ostrożnie mówiąc – być faworyzowane. Dostają więcej pomocy od swoich rządów, jest ona rzadziej kwestionowana, podobnie jak zarzuty o wykorzystywanie dominującej pozycji na rynku. Czyli firmy z krajów tzw. Nowej Unii mają gorszą pozycję wyjściową i nie dostają pełnego dostępu do całego europejskiego rynku.
– W momencie gdy Polska i pozostałe kraje przystępowały do UE, Komisja Europejska zajmowała się wszystkimi skargami, które do niej wpłynęły. Krótko po naszym wejściu, odkąd firmy z nowych krajów mogły składać do UE jakieś zastrzeżenia, Komisja zmieniła zasady gry, nie konsultując tego z żadnym ciałem reprezentującym wszystkie kraje. Obecnie, zgodnie z wewnętrznymi wytycznymi, zajmuje się tylko tematami, które sama uzna za ważne. To ogromne rozczarowanie – tłumaczy Bożena Damasiewicz.
Spór trwający od dekady wkroczył w nową fazę, choć przedstawiciele Komisji Europejskiej nie zamierzają przyspieszać sprawy i twierdzą, że wydadzą sprawiedliwą decyzję. Nie mówią kiedy.