Ministerstwo Finansów potwierdziło, że zadłużenie Polski przekroczyło poziom biliona złotych. Deficyt budżetowy z roku na rok bije coraz to nowe rekordy, ale przedstawiciele resortu zachowują zimną krew. – Dług pozostaje pod kontrolą – zapewniał kilka dni temu podczas konferencji prasowej wiceminister finansów Piotr Nowak.
Licznik długu publicznego zawieszony przez Forum Obywatelskiego Rozwoju pędzi jak szalony. Wystarczy przystanąć na chwilę w oczekiwaniu na autobus, by kwota na jaką zadłużony jest nasz kraj wzrosła o dziesiątki albo nawet setki tysięcy złotych. Nic dziwnego, że przy takim tempie na tablicy musiał w końcu pojawić się okrągły bilion złotych.
Szacunki organizacji założonej przez prof. Leszka Balcerowicza potwierdziło oficjalnie Ministerstwo Finansów. Magiczna bariera miała zostać przekroczona pod koniec ubiegłego roku, ale pierwszy kwartał 2017 przyniósł wzrost zobowiązań o kolejnych 18 mld. Oznacza to, że na jednego mieszkańca Polski (niezależnie od tego czy jest w tzw. wieku produkcyjnym czy nie) przypada dzisiaj niemal 27 tys. złotych zadłużenia.
– Mamy spisaną i zatwierdzoną przez rząd strategię zarządzania długiem na najbliższe lata i konsekwentnie ją realizujemy – zapewniał Piotr Nowak. I uspokaja, że rozpatrywanie wysokości zadłużenia w oderwaniu od PKB mija się z celem. Patrząc pod tym kątem poziom długu w relacji do PKB wynosi 54,3 proc. Tymczasem średnia unijna dobija w tym czasie do poziomu 90 proc.
– Jesteśmy wiarygodnym partnerem m.in. na rynku obligacji, które bardzo chętnie są kupowane przez krajowych i zagranicznych inwestorów – uspokajał Nowak.
Rzeczywiście, jak informowała „Rzeczpospolita”, luty 2017 roku był trzecim z rzędu miesiącem wzrostu zainteresowania zagranicznych inwestorów polskimi obligacjami. Do ich zakupu, po przerwie, przekonali się m.in. inwestorzy z USA.