Francuska fabryka sprzętu AGD amerykańskiej firmy Whirlpool przynosiła rocznie 10 mln euro strat. Na nic zdały się protesty władz Francji – produkcja zostanie przeniesiona do Łodzi. Kilkuset pracowników znad Sekwany idzie na bruk.
Pogodził się z tym nawet Emmanuel Macron, niemal pewny zwycięzca nadchodzących wyborów prezydenckich. Pochodzi właśnie z Amiens, w którym pracę straci ok. 300 pracowników. Amerykański Whirlpool już od kilku lat obniżał zatrudnienie w zakładzie – kilkanaście lat temu pracowało w nim 1300 osób.
Macron zapowiedział, że nie będzie wchodził na ciężarówkę i składał obietnic, że fabryka nie zostanie zamknięta. – To byłaby czysta demagogia – podkreślił Macron.
Nawiązał tym do akcji François Hollande'a, który w 2012 roku jako kandydat na prezydenta Republiki zapowiadał na wiecu, że nie dopuści do zamknięcia zakładów metalurgicznych. Rok później, kiedy był już prezydentem, fabryka i tak padła.
Filia Whirlpoola w Amiens była jednym z dwóch centrów firmy w Europie. Teraz obok angielskiego Yate, funkcję tę będzie pełnił zakład w Łodzi. Istnieje tam już fabryka firmy Indesit, którą przejął Whirlpool. Koncern zainwestuje 185 mln euro w nowe linie produkcyjne.
Co ciekawe, Macron, który pełnił nawet obowiązki ministra gospodarki w gabinecie Hollande’a ma liberalne poglądy ekonomiczne i domaga się zwiększenia konkurencyjności francuskich firm między innymi przez ułatwienie zwalniania pracowników.