
Reklama.
Reporterzy TVN dotarli do Ukraińców, którzy trafili w Polsce do swoistych obozów pracy. Jedna z kobiet opowiada, że pracodawca zostawił jej tylko ubranie, odebrał nawet telefon, by nie miała kontaktu ze światem.
Pracownice – pół setki kobiet – dostawały do jedzenia resztki i były budzone kopniakami o 4 rano. Przemoc fizyczna i psychiczna była na porządku dziennym. Gdy uciekła z firmy, grożono śmiercią jej rodzinie. Policji nie udało się odnaleźć zakładu, w którym przebywała.
Na Ukraińcach żerują nie tylko pseudopracodawcy, ale i pośrednicy. Legalna praca wymaga bowiem oświadczenia od firmy, która zamierza zatrudnić pracownika ze Wschodu. Jednak aż 80 proc. Ukraińców nie trafia nigdy do pracodawców, którzy wystawili dokument.
Według reporterów TVN pośrednicy skupują masowo oświadczenia od pracodawców po 250 zł. Ukraińcom każą sobie za nie płacić co najmniej dwa razy tyle. To nie jedyne prowizje – ponoć aż 90 proc. kosztów, jakie ponoszą pracownicy trafia do kieszeni pośredników.
Ukraińcy są często oszukiwani co do rodzaju pracy, muszą płacić wygórowane ceny za transport, noclegi, jedzenie, otrzymują również kary finansowe. W sądach toczą się już sprawy przeciw nieuczciwym pracodawcom.
Kontrolą legalności zatrudnienia obcokrajowców zajmuje się m.in. Straż Graniczna. O skali tego zjawiska może świadczyć choćby przykład z Morskiego Oddziału SG. W samym marcu 2017 roku funkjonariusze tej jednej jednostki wykryli prawie 130 zatrudnionych na czarno Ukraińców.
Źródło: TVN24.pl