Koniec z zakażeniami salmonellą? Wrocławscy naukowcy są na tropie rewolucyjnej substancji zabijającej bakterie. Chcą ją uzyskać z śluzu znienawidzonych przez wiele osób bezmuszlowych ślimaków z gatunków pomrów i ślinik wielki.
Nie lubią ich działkowcy, bo te ślimaki potrafią poszatkować duże ilości ogrodowej zieleniny. Są też po części drapieżnikami, mogą wyjadać nawet maleńkie pisklęta z ptasich gniazd. Wiele osób po prostu się nimi brzydzi. Tymczasem te dwa gatunki wydzielają śluz, który dla naukowców okazuje się bronią w walce z powszechnymi zakażeniami.
Na trop wynalazku wpadli przez przypadek. Prof. Ireneusz Całkosiński, kierownik Samodzielnej Pracowni Neurotoksykologii i Diagnostyki Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu jest właścicielem ogrodu. Kiedy zdejmował ślimaki z roślin, stracił czucie w opuszkach palców.
Postanowił więc przyjrzeć się badawczym okiem ich śluzowi. Wraz z Anną Leśków, studentką biotechnologii, określili, że wydzielina tych stworzeń ma silne właściwości antybakteryjne. Może zahamować rozwój bakterii Salmonella o nawet 60 proc.
Ich wynalazek może znaleźć zastosowanie przede wszystkim w medycynie. Dzięki niemu będzie można tworzyć antybakteryjne maści, ściśle przylegające nawet do błon śluzowych. Kleistość ślimaczej wydzieliny jest tu kolejnym plusem. Kolejnym zastosowaniem mogą być preparaty do dezynfekcji oraz miejscowo znieczulające.
Naukowcy apelują do mieszkańców Wrocławia i okolic o przynoszenie im pomrowów i śliników do laboratorium przy ul. Grunwaldzkiej 2. Każdego z nich warto zapakować do słoika z dziurkowaną pokrywką. Warto pamiętać, o tym, że trzymamy je pojedynczo (są kanibalami) i nie dotykamy ich gołą ręką. Ślimaki po pobraniu od nich śluzu powrócą na wolność, bez uszczerbku na zdrowiu.