To już prawdopodobnie koniec sieci Praktiker. Od dawna znajduje się ona w bardzo poważnych tarapatach. Cztery lata temu sieć upadła, ale wcześniej zdążyła sprzedać swój polski oddział. W praktyce oznaczało to jedynie odroczenie wyroku śmierci.
Czytelnicy Dziennika Zachodniego alarmują redakcję, że pracownicy sieci Praktiker przestali dostawać pensje, a od kilku miesięcy pracodawca nie płaci za nich ZUS-u. Na razie przychodzą i podpisują listę obecności. Sprawą zajmuje się już Okręgowy Inspektorat Pracy w Katowicach.
Do wiosny 2013 roku Praktiker Polska należał (podobnie jak Real, Saturn, Media Markt czy M1) do niemieckiego koncernu handlowego Metro. Cztery lata temu sieć w Niemczech upadła, ale wcześniej udało się jej sprzedać polski oddział. Obecnie Praktiker jest polską firmą, należącą do polskiego biznesmena.
Polski Praktiker również wpadł w finansowe tarapaty. Jesienią 2016 roku sąd pozwolił na rozpoczęcie postępowania sanacyjnego. To kontrolowana upadłość – firma może działać i jest zabezpieczona przed roszczeniami dłużników, ale na bieżąco musi spłacać aktualne faktury. Wielu firmom udaje się w ten sposób wyjść na prostą.
Niestety Praktiker do nich nie należy. Pracownicy alarmują, że od kilku miesięcy pracodawca nie płaci za nich składek ZUS, a miesiąc temu przestali dostawać pensje.
Opisana sytuacja dotyczy kilku marketów na Śląsku. Bada ją już miejscowy inspektorat pracy, bo nie jest znany pełny ogląd sytuacji.
Praktiker skarży się, że padł ofiarą komorników, którzy podczas postępowania sanacyjnego nie mogą zajmować majątku firmy. Jednak ta sytuacja nastąpiła w zeszłym roku, a komornicy jedynie „wyprowadzili” sklepy Praktikera z kilku lokalizacji, w których sieć zalegała z czynszami.
Nie wiadomo, czy sieć prowadzi jeszcze jakąś sprzedaż. Pod koniec kwietnia sąd umorzył postępowanie sanacyjne i nie jest wykluczone, że szykuje się do ogłoszenia upadłości Praktikera.