Polsko-szwedzki startup Skriware ma ambicje, by stać się dla drukarek 3D tym, czym Apple był dla smartfonów. Firma chce pokazać, że urządzenie kojarzone przez przysłowiowego Kowalskiego ze skomplikowanymi procesami zachodzącymi za bramą zakładów przemysłowych może mieć również inne, bardziej przyjazne dla przeciętnego użytkownika oblicze. Dokładnie tak samo jak ze wspomnianymi smartfonami, o których w latach 90. pisano, że ze względu na swoje rozmiary są raczej powrotem do przeszłości, a nie innowacyjną technologią. Ostatecznie, po wypuszczeniu iPhone'a, całą pulę zgarnął pewien niepozorny pan z San Francisco.
– Steve Jobs dokonał tego dzięki przyjaznemu interfejsowi, platformie App Store i efektownym designie. Tak podbija się serca użytkowników – zauważa w rozmowie z INN:Poland Karol Górnowicz, CEO Skriware. Polak chce teraz podążyć tą samą drogą.
Start-up powstał w 2015 roku jako inwestycja dwóch funduszy – Daftcode i Cube Investments. Naczelną misją Skriware od początku było stworzenie urządzenia, które nadaje się do użytku domowego. – Zauważyliśmy, że istnieje szereg barier, które uniemożliwiają rozpowszechnienie idei druku 3D. Urządzenia, które dzisiaj funkcjonują na rynku, są siermiężne, garażowe. Tworzone przez pasjonatów jak kiedyś komputery, których obsługa wymagała dużej wiedzy informatycznej – przekonuje Górnowicz.
Drukarki 3D od Skriware mają być inne. Proste w obsłudze, niewymagające od użytkownika żadnej wiedzy technicznej. Drukowanie odbywa się poprzez wciśnięcie jednego przycisku. Jak to możliwe? Apple ma swój App Store, Skriware stworzył natomiast platformę Skrimarket, która jest bazą modeli gotowych do wydruku.
– Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dziecko może wydrukować sobie zabawki, a jego rodzice elementy wyposażenia domu – opowiada CEO Skriware.
Górnowicz opowiada, że obecnie w bazie Skrimarketu dostępnych jest 600 gotowych modeli, za niedługo ma być ich jednak około 1000. Cały czas pojawiają się bowiem nowe, firma współpracuje z rzeszą projektantów. Dla studenta z kierunku technicznego stworzenie prostego projektu to kwestia kilku godzin. Prowizja naliczana jest od liczby pobrań. – Zyskują na tym obie strony – mówi Górnowicz.
Jak na razie kulminacyjnym momentem tego „schodzenia pod strzechy” było wystawienie drukarek Skriware w supermarkecie. W październiku ubiegłego roku urządzenia pojawiły się w polskich oddziałach Auchan w cenie dobrego telewizora – za 3680 złotych. Wygląda jednak na to, że drukarki w sieci na stałe nie zagoszczą, dzisiaj start-up stawia bowiem na własne kanały sprzedaży. Zamierza również podkreślać edukacyjne walory swojego produktu. I wprowadzić je do szkół.
– Nasze urządzenie pozwala na łączenie kreatywności z podstawowymi umiejętnościami technicznymi – zauważa Górnowicz. Przedsiębiorca opowiada, że drukarki mogą zachęcać dzieci do podejmowania studiów technicznych. – Pierwsze modele mogą ściągnąć, potem oferujemy im środowisko, w którym za pomocą naszych programów mogą modelować same – dowodzi.
Bardziej wytrwali mogą zbudować za pomocą drukarki robota. Start-up pracuje również nad interfejs za pomocą, którego będzie można go potem zaprogramować.
Górnowicz przekonuje, że obranie ścieżki rozwoju na sektor edukacyjny ma przyszłość. W Chinach istnieją plany, by w każdej podstawówce w kraju znalazła się drukarka 3D. Podobny trend można zaobserwować również w Estonii, Wielkiej Brytanii i Argentynie. Skriware prowadzi także rozmowy w USA, Indiach, Indonezji i na Bliskim Wschodzie.
A w Polsce? Perspektywy jak na razie nie są zbyt dobre. Zamieszanie związane z reformą edukacji, i dodatkowe koszty nałożone na samorządy powodują, że nikt o wdrażaniu drukarek 3D do polskich podstawówek nie myśli. Zainteresowanie wyraziło za to kilka szkół wyższych. Całkiem możliwe, że już za niedługo w ramach pracy dyplomowej na architekturze polscy studenci pokażą wydrukowane za pomocą Skriware makiety.
To jednak pieśń przyszłości. Na tyle jednak przekonująca, że globalny fundusz Kairos Society umieścił polsko-szwedzki start-up wśród 50 najbardziej innowacyjnych biznesów na świecie.