Na rynku pełno jest energooszczędnych telewizorów, lodówek, żarówek. Chcesz płacić niskie rachunki, więc je kupujesz. Jest jednak jeden problem. Nowoczesne liczniki prądu nie umieją mierzyć prawidłowego zużycia energii z takich sprzętów. Zdarza się, że wskazują zużycie 6 razy wyższe, niż w rzeczywistości.
Tak wynika z badań holenderskich naukowców (m.in. z Uniwersytetu Twente), ich opinię potwierdza również polski ekspert z Politechniki Warszawskiej.
– Licznik dopuszczony do obrotu w zetknięciu z rzeczywistym i mocniejszym odkształceniem może pokazywać błędne wartości zarówno in plus, jak i in minus. Bardzo wiele zależy od konstrukcji wewnętrznej takiego urządzenia zliczającego, ponieważ można zastosować w nim rozmaite metody techniczne i elektroniczne. Niestety, producenci nie zdradzają szczegółów specyfikacji, kryjąc się za tajemnicą handlową – mówi agencji informacyjnej Newseria dr inż. Konrad Sobolewski z PW.
Tłumaczy, że nowoczesne urządzenia mają układy zasilające o charakterze impulsowym. Czyli nie pobierają prądu cały czas, lecz w pewnych odcinkach czasu. Tymczasem nowoczesne cyfrowe liczniki nie są dostosowane do mierzenia zużycia prądu przez współczesne, energooszczędne produkty. Nie są w stanie "zrozumieć" działania nowoczesnych energooszczędnych urządzeń różnicujących zużycie energii.
Jeśli podejrzewamy, że nasze rachunki za prąd są za wysokie, możemy zwrócić się z prośbą o badanie laboratoryjne do zakładu energetycznego. Jest to jednak działanie ryzykowne, bo koncern może nas obarczyć kosztami jego przeprowadzenia, jeśli nasze przeczucia okażą się błędne.
Dlatego lepiej wcześniej zainwestować w wizytę elektryka, który z dużą dozą prawdopodobieństwa określi jakość pobieranej energii i to, czy licznik może zawyżać zużycie. Niestety, zweryfikowanie na własną rękę tego, czy licznik właściwie mierzy przepływ prądu, jest praktycznie niemożliwe.