Apple jest coraz częściej krytykowany za odtwórczość i brak innowacji, którymi przez lata zachwycał swoich klientów. Nie przeszkadza to jednak spółce z Cupertino bić kolejnych rekordów – we wtorek jej wartość giełdowa przekroczyła barierę 800 mld dolarów (ponad 3 biliony złotych).
Stojący na czele Apple'a Tim Cook jest często krytykowany przez ekspertów za odcinanie kuponów od osiągnięć Steve'a Jobsa. Jego oponenci wskazują, że CEO spółki z Cupertino boi się ryzyka i nie wyznacza nowych standardów. Jedno Cookowi trzeba jednak przyznać – na zarabianiu zna się jak mało kto.
Producent iPhone'ów jest pierwszą amerykańską firmą, której udało się przebić poziom 800 mld dolarów. Pozostałe spółki zostawił daleko w tyle – Alphabet (właściciel Google'a) wyceniany jest na 653 mld, Microsoft na 533, a Exxon Mobil na 348 mld.
Od początku roku wartość spółki z Cupertino wzrosła o 33 proc. i w tej chwili za jedną akcję trzeba zapłacić już 153 dolary. Pewną rolę odegrały w tym informacje o tym, że akcje spółki skupuje Berkshire Hathaway, czyli wehikuł inwestycyjny Warrena Buffeta. A amerykański miliarder, nazywany czasem „Wyrocznią z Omaha”, słynie przecież z niezwykłego nosa do interesów. Buffet posiada w tej chwili udziały w Apple warte 19,2 mld dolarów.
Na ciekawe porównanie zdobyła się z okazji rekordu agencja Reuter. – Wartość spółki jest w ten sposób wyższa od gospodarek 45 spośród 50 stanów USA. Jedynie Illinois, Floryda, Nowy Jork, Teksas i Kalifornia mogą pochwalić się gospodarkami wartymi więcej niż Apple – zauważyła agencja.