To bardzo duży wydatek i ogromna ilość poświęconego czasu – mówią nam rodzice dzieci, które w tym roku idą do pierwszej komunii. Śmieją się do rozpuku i liczą wydane pieniądze, kiedy im wspomnieć, że to przecież przeżycie duchowe. – To wielki biznes i nikomu nie zależy na tym, by to zmienić – mówią.
Magda i Tomek mają córki, Ania – synka. Wszystkie dzieci w tym roku idą do komunii. Poprosiliśmy ich o podsumowanie kosztów całej komunii dla swoich dzieci. Sumy jeżą włos na głowie.
– U nas w kościele wszystkie dzieci mają być ubrane jednakowo. To akurat fajne, bo nie ma sytuacji, w której dziewczynki i mamy rywalizują o tytuł najładniej ubranej. Ale są dwa minusy. Jeden to koszt sukienki. Szyje je firma wyznaczona przez księdza, każda sukienka kosztuje 300 złotych. To sporo. Do wyboru mieliśmy kilka wzorów i sporym wysiłkiem udało się wybrać najprostszą. Prawie połowa rodziców optowała za wersją z dużą ilością sztucznych kwiatów i falbanek – mówi Magda.
Myślicie, że sukienka to wszystko? Gdzie tam. Magda wydała dodatkowo prawie 150 zł na odpowiednie do niej buty.
– Przecież dziewczynka musi mieć białe buciki. Radzę kupić je odpowiednio wcześniej, co nie zawsze jest możliwe, bo dziecku przecież rośnie stopa. Ale białe dziewczęce buciki są praktycznie nie do dostania w okresie mniej więcej miesiąca przed komunią. Mi się udało znaleźć jedne, co prawda nie skórzane. Szukałam ich miesiąc. Do tego trzeba dodać przynajmniej 100 złotych na wianek, bolerko (bo przecież nie wiadomo, jaka będzie pogoda), rękawiczki – dodaje Tomek.
Na chłopca udało się wydać mniej. – Alba to koszt ok. 100 – 150 złotych, spodnie, buty i kamizelkę można kupić za kolejne 100 – 150 złotych, o ile oczywiście nie robimy tego na ostatnią chwilę. Ale za wcześnie też się nie da, bo przecież nie wiadomo o ile dzieciak urośnie – mówi Ania.
Tomek, ojciec dziewczynki, mówi, że kolejne kilkadziesiąt lub 100 zł (i to w wersji optymistycznej) trzeba jeszcze wydać na fryzjera. – A wiele osób prowadzi swoją żeńską pociechę do fryzjera dwukrotnie, najpierw na fryzurę próbną a tuż przed samą komunią – na właściwą – mówi nam.
Jeśli chodzi o samo wyposażenie dziecka, to do wydania jest jeszcze kilkadziesiąt złotych na świecę, medalik i różaniec.
Na razie mamy wydane ok. 600 – 700 zł w przypadku dziewczynki i ok. 400 na chłopca. Ale to dopiero początek.
Ceremonia
Za darmo to nawet ksiądz się nie modli, mówi stare porzekadło. Zrzutka na ceremonię jest w różnej wysokości, w zależności od miasta czy regionu. W Warszawie tanio nie jest.
– W pierwszej wersji była mowa o „zrzutce” w wysokości 260 zł od dziecka. Kiedy zapytaliśmy na co dokładnie idą te pieniądze, cena momentalnie spadła do 160 złotych – mówi nam Magda. Tomek zapłacił od razu 150 zł, podobnie Anna, negocjacje nie były potrzebne. Pieniądze idą na wystrój kościoła oraz na prezent dla księdza. Dwóch otwarcie poprosiło o gotówkę w kopercie, trzeci zażyczył sobie bardzo konkretnego zegarka.
– Co ciekawe, u nas w parafii jest tylko jeden klęcznik dla dzieci. Za małą część tych pieniędzy można było dokupić drugi. Ale nie, każde dziecko będzie podchodziło, klękało, dostanie pierwszą komunię. Całość potrwa tyle, że dzieciaki będą nieprzytomne ze zmęczenia. Z drugim klęcznikiem byłoby łatwiej, szybciej i wygodniej. Nie dało się – zżyma się Anna.
Ale to i tak nie wszystko. Ceremonię trzeba przecież sfilmować. I tu negocjacji nie było, bo uroczystość w obu przypadkach mógł filmować jedynie konkretny, wskazany przez parafię operator.
– Za płytę z filmem zapłacimy 80 zł, za zdjęcia – 40 zł. Razem 120 złotych za dziecko. Ale jeśli ktoś chce mieć porządne zdjęcia, to przecież i tak pójdzie od razu po komunii do fotografa, który zainkasuje 150 – 200 zł za szybką sesję, na której będzie dziecko, rodzice, cała rodzina – mówi Tomek. Dodaje, że przecież nie ma żadnej pewności przez jaki czas jego córka będzie widoczna na filmie ani czy dobrze wyjdzie na zdjęciach z kościoła.
– On po prostu nagrywa mszę. Mój syn będzie widoczny na tym całym nagraniu może 10 czy 15 sekund – twierdzi
Do puli środków na komunię musimy więc dodać 280 zł na uroczystość i zdjęcia, jeśli nie zdecydujemy się na pójcie do fotografa tuż po wyjściu z kościoła. Mamy już 880 – 900 zł wydane na dziewczynkę i 700 na chłopca.
Aha, to nie wszystko, bo przychodzi czas na imprezę. Dziś mało kto decyduje się na zrobienie tzw. domówki.
– Wiesz, że koszt tzw. talerzyka w Warszawie wynosi ok. 150 zł? Tak, dobrze słyszałeś, prawie jak za wesele. A impreza trwa może ze 3 godziny i na ogół nie ma na niej alkoholu – mówi mi Magda.
Skąd te ceny? Wesele pozostawia możliwość negocjacji. Komunie są w tym samym czasie, więc restauratorzy i właściciele sal zabawowych mogą dyktować ceny z kosmosu. Impreza na 15 – 20 osób będzie więc kosztowała 2250 – 3000 złotych.
– Ale nie myśl, że będzie łatwo znaleźć salę. Wiesz kiedy najlepiej ją rezerwować? Przynajmniej pół roku wcześniej, najlepiej rok. Bo później po prostu nie znajdziesz miejsca, takie jest obłożenie – twierdzi Anna. Dodatkowym kosztem jest tort, kosztuje 200 – 400 złotych.
Tomek postanowił nie ładować się w takie koszty. Impreza będzie w domu. Babcie ugotują gar zupy, zrobią ciasto, rodzice przygotują główny posiłek i przekąski. – Wiem, że taka impreza w życiu mojej córki zdarzy się tylko raz, ale nie stać mnie na lokal. Może i będzie ciasno, ale za to w pełni rodzinnie. Wszyscy pomogą i mam pewność, że będzie przynajmniej sympatycznie i wesoło. Na zakupy wydam kilkaset złotych – mówi nam.
I to już wszystko, przynajmniej jeśli chodzi o koszty ponoszone przez rodziców. Pozostaje jeszcze kwestia prezentów od rodziny. U naszych rozmówców jest różnie, ale dzieciaki nie mają wygórowanych oczekiwań.
– Pytałem córkę, co chce dostać. Powiedziała, że jej nie zależy na prezentach, że chce, żeby wszyscy byli przy niej. Wzruszyłem się – mówi nam Tomek.
U Magdy rodzina podzieliła się kosztami prezentów, które kupili wspólnie. Córka Ani dostanie pieniądze ze zrzutki od rodziny. – Ale słyszałam nawet o tym, że niektóre rodziny na komunię fundują dziecku zabiegi medycyny estetycznej, na przykład poprawianie odstających uszu – twierdzi Anna.
Jest jeszcze czas…
– Przez pół roku chodziłem z córką na msze, musiałem chodzić na spotkania dla rodziców, przejść egzamin ze znajomości modlitw – mówi mi Tomek. Jest przedsiębiorcą, z klientami często spotyka się popołudniami. W maju musiał przełożyć większość z nich na późniejszy termin. Nie wie, ile go to kosztowało, czas jest wartością niewymierną.
– Biały tydzień to codzienne chodzenie z dzieckiem do kościoła. Nie ma mowy, że wyjdziesz później z pracy, nie przeciągniesz spotkania, nie zrobisz wielu rzeczy. To jest łącznie kilkadziesiąt godzin poświęconych na byciu z synem w kościele – wspomina Anna.
Podsumujmy. Jeśli masz dziewczynkę, wydasz łącznie ok. 900 zł na strój i kilkaset złotych na domówkę lub 2 000 – 3 000 zł na imprezę w lokalu. Łącznie 3 000 – 4 000 złotych w opcji pozadomowej, lub 1500 – 1700 zł z posiadówką we własnych 4 kątach. Na chłopcu zaoszczędzisz małe kilkaset złotych.