Lasy Państwowe przymierzają się do sprzedaży mięsa dzików i saren oraz płodów lasu. Równocześnie mają w planach przejęcie części zysków ze sprzedaży grzybów czy jagód od osób handlujących darami lasu przy drogach i na bazarach.
Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, podległe ministrowi środowiska Janowi Szyszce większość zysków czerpie ze sprzedaży wyciętego w lasach drewna. Teraz szef przedsiębiorstwa, Konrad Tomaszewski zapowiedział otwarcie pilotażowego sklepu z dziczyzną i żywnością. Docelowo ma być ich w Polsce kilkanaście. Do tego miałyby dojść stoiska Lasów w supermarketach.
Tomaszewski chce w ten sposób poprawić rentowność przedsiębiorstwa, która i tak nie jest zła – Lasy wypracowują rocznie kilkaset milionów zysku, mimo dość wysokich pensji dla pracowników. Mięso zastrzelonych dzików i saren miałoby pochodzić ze skupu oraz z własnych ośrodków hodowli zwierzyny, czyli de facto terenów łowieckich należących do LP.
Szef Lasów snuje też plany, by objąć kuratelą osoby sprzedające grzyby i owoce leśne przy drogach. Chce zmiany przepisów, które wymagałyby tego, by te produkty najpierw badał leśniczy a sam handel był możliwy tylko w określonych miejscach przy leśnych parkingach. Towary nie sprzedane, następnego dnia byłyby odkupowane przez Lasy i po przetworzeniu trafiały do ich firmowych sklepów.
Branża mięsna podchodzi do tematu sceptycznie. Jej przedstawiciele podkreślają, że surowa dziczyzna kosztuje ok. 45 zł za kilogram, więc kilkukrotnie droższe wędliny czy kiełbasy nie znajdą nabywców. Przypominają też, że Lasy Państwowe nie mają żadnych doświadczeń w handlu detalicznym.