
REKLAMA
Pastrami brzmi egzotycznie dla osoby, która nie jest wtajemniczona w tajniki gastronomii. Okazuje się, że sama nazwa ma głębokie korzenie. – Pastrami pierwotnie nie oznaczało potrawy, tylko sposób konserwowania mięsa, ponieważ dawniej zasypywano solą np. gęsinę i poddawano ją podobnej obróbce, jaka obecnie dokonuje się w wypadku pastrami – mówi Sacha w rozmowie z INN:Poland.
– Prawdziwe pastrami to długo marynowany i wędzony mostek wołowy, którego nie można było kupić w Polsce, aż do momentu, kiedy rozpoczęliśmy produkcję. Przed pełnym wkroczeniem na polski rynek kupiliśmy pastrami w sklepie delikatesowym pod Wiedniem, ale stwierdziłem, że nie przypomina ono smakiem tego nowojorskiego z Katz's Deli, który był dla nas inspiracją. W rezultacie jako pierwsi w Polsce wprowadziliśmy pastrami do sprzedaży – dodaje.
– Okazuje się, że na założenie firmy, która produkuje pastrami, miała pewien wpływ entuzjastyczna opinia Romana Polańskiego, który mógł porównać rodzimy produkt do zagranicznego. – Przetrząsając internet w poszukiwaniu informacji o pastrami, natknąłem się na wywiad, w którym Polański przyznał, że jedyne, czego mu brakuje z USA, to pastrami sprzedawane w amerykańskich Nate’n Al Delicatessen. Tak się akurat zdarzyło, że mój kolega opiekował się Polańskim, kiedy ten przebywał w Krakowie. Reżyser nie był jednak początkowo zainteresowany pastrami, które podsunąłem znajomemu. Pamiętam, że artysta mówił, że stara się zdrowo odżywiać, zamawiał więc codziennie kromkę czarnego chleba i jajko. Kiedy jednak w końcu skosztował pastrami, powiedział mojemu koledze: „Adaś, takie jak pamiętam z Ameryki” – tłumaczy.
Pastrami jest co prawda gotowe od razu po zakupie, ale zakłada się, że potrzebuje jeszcze około trzech godzin gotowania na parze. Podczas tego procesu rozpadają się bowiem wszystkie włókna, dzięki czemu mięso rozpływa się w ustach.
Firma Sacha spotkała się z zainteresowaniem nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Wyroby sprzedają się we Włoszech, które słyną ze znakomitej kuchni. Zdradza, że aż 50 proc. zamówień zagranicznych pochodzi właśnie z Italii, gdzie dobre jedzenie jest zawsze w cenie. – Cały czas odnotowujemy zwiększanie wyników sprzedaży. Obecnie sprzedajemy miesięcznie tonę pastrami, z czego ok. 10-15 procent to sprzedaż zagraniczna. W Polsce mamy łącznie około 60 restauracji i sklepów delikatesowych, które kupują nasze wyroby. Za granicą jest to ok. dziesięciu miejsc, obejmujących m.in. Hiszpanię, Niemcy i przede wszystkim Włochy, gdzie mamy największą sprzedaż zagraniczną. Wynika to chyba z fascynacji i otwartości kulinarnej Włochów. Pastrami można także zamówić z dostawą do domu w naszym sklepie internetowym – przekonuje.
Sacha zdradza, że zagraniczne zainteresowanie zrodziło się z porządnie przygotowanej strony internetowej w wersji polskiej, jak i angielskiej. Obcokrajowiec szukając w wyszukiwarce pastrami, natykał się na polską firmę. Przedsiębiorstwo zainwestowało również w reklamę na Facebooku. Sacha wymienia przykładowe miejsca, do których trafiło jego pastrami: restauracje w Rzymie i Neapolu, knajpa w Waterloo pod Brukselą, market z mięsem w Lizbonie.
Kanapka z pastrami kosztuje zwykle około 25-50 zł. Pastrami Deli w styczniu 2016 sprzedawało 305 kg mięsa, a w wypadku maja 2017 wynik ten wynosi aż 1450 kg.
– Pod koniec lutego dostaliśmy zaproszenie na sycylijski festiwal mięsa Carnalia, podczas którego po raz kolejny miałem okazję gotować wspólnie z moim przyjacielem Dario Cecchinim, najsłynniejszych toskańskim rzeźnikiem. Kulinarna śmietanka z Sycylii zgromadzona u podnóży Etny zachwyciła się naszym pastrami. Mięso szczególnie zasmakowało szefowej kuchni kulinarnego konceptu Fud Off w Katanii, gdzie menu oparte jest na bogactwie lokalnych producentów. W rezultacie nasze pastrami, jako jedyny produktów spoza Włoch, trafiło do karty restauracji – podsumowuje.