Jacek Kolasiński projektuje wnętrza, dobierając do nich sprowadzane od kolekcjonerów kilkudziesięcioletnie meble, najczęściej z okresu NRD i międzywojnia. Choć swoją markę buduje dopiero od kilku lat, w jego projektach rozkochali się bogaci mieszkańcy Berlina, Warszawy i Trójmiasta, którzy za urządzenie mieszkania potrafią dać nawet kilkaset tysięcy złotych.
Jacek Kolasiński projektantem jest od 20 lat. – To nie tradycje rodzinne – opowiada krótko zapytany o historię swojej działalności. Urwana, lakoniczna odpowiedź jest dla niego bardzo charakterystyczna. Podczas rozmowy unika raczej opowieści na swój temat, długość wypowiedzi redukując do koniecznego minimum. – Unikam pojawiania się na zdjęciach – opowiada, gdy proszę go na koniec o zdjęcie, którym mógłbym zilustrować artykuł.
Szczeciński projektant woli, by przemawiały za niego przez prace. A tych na jego stronie Loft Kolasinski znajdziemy całe mnóstwo. Za swoją najbardziej spektakularną pracę Polak uznaje zaprojektowanie loftu w jednej z prywatnych pałacowych posiadłości pod Berlinem. – W projekcie wykorzystałem m.in. 35-letni fotel do biurka Finn Juhla, dywanów ze słynnej wytwórni Grott, a całość dopełniłem kolekcją polskiej ceramiki z przełomu lat 50. i 60. – opowiada.
W stolicy Niemiec jego projekty cieszą się zainteresowaniem przede wszystkim w prestiżowej dzielnicy Mitte, artystycznym Prenzlauer Berg i na Neukölln. – Sądzę, że duża liczba zamówień bierze się m.in. z małej odległości na linii Szczecin-Berlin – mówi skromnie. Po chwili dodaje, że z jego usług chętnie korzystają również mieszkańcy Szczecina, Trójmiasta i Warszawy.
400 euro za metr dywanu
Czym Kolasiński ujmuje swoich klientów? Poza oryginalnymi pracami jest w stanie obsłużyć ich od A do Z. Zaczyna się od zaprojektowania wystroju wnętrza – tu, jak twierdzi sam zainteresowany – klienci dają mu zazwyczaj wolną rękę, wierząc w jego doświadczenie i intuicję. Następnie artysta zabiera się do roboty. Od zaprzyjaźnionych kolekcjonerów kupuje zazwyczaj meble vintage.
– Ludzie cenią sobie moje kontakty. Dzięki temu, że mam dojścia z pierwszej ręki, jestem w stanie dostać meble po bardzo okazyjnych cenach. Niedawno kupiłem sofę za 4 tys. euro. Oryginał, z początku lat 70. Włoska marka B&B. Na aukcji nie dostaniemy jej taniej niż za 12-14 tys. euro – zauważa.
Szczecinianin opowiada, że bazuje w dużej mierze na starych meblach z lat 20-70. ubiegłego wieku. – To złota era wzornictwa. Wśród dzisiejszych projektów nie widzę tymczasem zbyt wielu ciekawych propozycji – dodaje. Przy okazji stara się również wzbogacać swoje zbiory o sztukę. Niedawno udało mi się zdobyć dwie oryginalne grafiki Stanisława Dawskiego. To artysta, którego lata świetności przypadły na lata 50. – wyjaśnia.
Jeżeli klient ma jednak ochotę na nieco nowości, również znajdzie coś dla siebie. Kolasiński współpracuje bowiem z lokalnymi stolarzami, którzy wykonują drewniane meble według jego projektu. Niedawno do swojej ofert wprowadził dywany. Te projektowane są w Szczecinie, za ich ręczne wykonanie biorą się jednak pracownicy w... Nepalu, których przedstawiciela Kolasiński poznał w trakcie jednej z wizyt w Berlinie.
– Taki dywan musi chyba trochę kosztować? – zagaduję.
– Wie, pan sam transport to niemałe koszty. W zależności od rodzaju wzoru metr kwadratowy dywanu kosztuje od 400 do kilku tysięcy euro – słyszę w odpowiedzi.
Zaczęło się od jednej publikacji
Choć Jacek Kolasiński projektuje od dawna, swoją firmę założył dopiero 7 lat temu. Wcześniej zajmował się swoją działką „na boku”, uznając, że nie warto wpisywać się w trend urządzania mieszkań, jaki widział po 1989 roku. Jak twierdzi, pierwsze zamówienia pojawiły się stosunkowo szybko. Przełomowa okazała się publikacja na łamach prestiżowego kanadyjskiego bloga Nordic Design. – Później lawina ruszyła, zdjęcia moich prac obiegły cały świat. Dostrzegły je media w krajach arabskich, azjatyckich, nawet Australii czy Nowej Zelandii – opowiada. Zauważa jednocześnie, że w Polsce główny nurt prasy wnętrzarskiej zainteresował się nim dużo później.
Za publikacjami w branżowej prasie poszły zamówienia. Dzisiaj Kolasiński realizuje ich około 7-8 rocznie ("Ten rok powinienem zakończyć z przynajmniej dziesięcioma kompleksowymi projektami, w tym zakończę dwa dwuletnie"). Urządzenie mieszkania według projektu Polaka może kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. Wszystko zależy jednak od zasobności portfela. Zdarzają się bowiem projekty za kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście tysięcy. – Nie zamykam się na takich klientów, jak np. młode pary, które urządzają właśnie swoje pierwsze mieszkanie. Nawet przy ograniczonym budżecie można stworzyć niesamowite wnętrze, pełne przedmiotów z ubiegłego stulecia – przekonuje.