Michał Turecki, bloger branżowego portalu Street Food Polska, wziął pod lupę zapiekanki, które można dostać „z ulicy” na Placu Nowym w Krakowie. – W międzyczasie widziałem, jak to miejsce polecane jest na portalach podróżniczych, o zgrozo na stronach o szeroko pojętych kulinariach, czy w zagranicznych przewodnikach po Polsce – tłumaczy swoje motywy.
Street Food Polska to portal promujący uliczne jedzenie, również te w wersji „fast”. Tym razem jeden z jego blogerów postanowił jednak przestrzec czytelników przed zbytnią ufnością w uczciwość niektórych sprzedawców. – Dlaczego robicie to ludziom? – krzyczy nagłówek tekstu.
Michał Turecki przetestował wszystkie zapiekanki, jakie można dostać na Placu Nowym. Jego kolejne recenzje nie pozostawiają na krakowskich specjałach suchej nitki. Kulinarny bloger już przy pierwszym teście napisał, że bułki nie mają żadnego smaku, a w „seropodobnym” czymś znajduje się dużo „pieczarkowatej mazi”. Potrawa szybko wylądowała w śmietniku, podobnie jak kolejnych 5.
Pretensje Turecki kieruje przede wszystkim do jakości wykonania. Konsystencję jednego z majonezów określa mianem „kiepskiej plasteliny”, wrażenia z kontaktu z żółtym serem porównuje do żucia prezerwatyw, a aromat zapiekanki kojarzy mu się z tym, który pojawia się w trakcie czyszczenia pieca żrącymi środkami chemicznymi. – Tyle doświadczeń za jedyne pięć złotych – ironizuje.
Zdaniem blogera nie lepiej wygląda sprawa przygotowania tych posiłków. Ekspert podejrzewa, że jedzenie, które otrzymał było podgrzewane na płaskiej powierzchni i bez zabezpieczenia w postaci papieru do pieczenia.
Konkluzja okazała się dla ulicznych sprzedawców bezlitosna. – Nawet paszą bym tego nie nazwał. Serwowanie wolnemu człowiekowi w zamian za pieniądze takiego obrzydlistwa, powinno być surowo karane – puentuje bloger.
Turecki podkreśla jednak, że jego obserwacje nie są regułą. Zaznacza, że w Krakowie jest wiele miejsce, gdzie można zjeść świeżą i dobrze przygotowaną zapiekankę.