Jedna mała kiełbaska przyrządzona na tradycyjnym grillu węglowym dostarcza nam tyle benzo(a)pirenu, co 20 wypalonych papierosów. A do tego tuzin innych rakotwórczych substancji – zbadali to naukowcy z Politechniki Warszawskiej.
Grillowanie często jest przedstawiane jako zdrowa alternatywa dla smażenia czy pieczenia. I może tak być, ale nie w przypadku najtańszych grilli węglowych zasilanych brykietami z supermarketu i obficie podlewanych podpałką.
Naukowcy z PW zbadali kilka rodzajów palenisk pod kątem emisji 16 rakotwórczych substancji – wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Okazało się, że tradycyjne grille węglowe trują nas na potęgę już w fazie rozpalania. Wydzielają wtedy 4 z 16 badanych substancji. Po położeniu na nich jedzenia, ich liczba rośnie w zastraszającym tempie – do 13. I nie ma wielkiej różnicy pomiędzy urządzeniami podsypywanymi węglem czy brykietem.
Bardzo groźnym momentem okazuje się również samo rozpalanie takiego grilla. Od momentu podłożenia ognia do wypalenia się resztek podpałki mija nawet 20 minut, o czym grillujący często zapominają.
Zwycięzcą zestawienia okazał się grill gazowy. Jego istotną wadą jest jednak mała mobilność – niewielu osobom chce się wozić spore urządzenie z butlą gazową na plenerowy piknik.