W ramach akcji "Podatkowe Fair Play" koncern Orlen kupił prawie 1800 przezroczystych urn, do których klienci mają wyrzucać podarte paragony. I twierdzi, że w ten sposób chce zmniejszyć skalę wyłudzeń podatkowych i przyblokować szarą strefę. Cóż, chyba właśnie wyrzucił w błoto sporo pieniędzy i szuka oszustów nie tam, gdzie rzeczywiście są.
Orlen twierdzi, że robi to po to, by przestępcy podatkowi nie zbierali paragonów. Na podstawie paragonu mogą bowiem zażądać wystawienia faktury, którą potem wrzucają sobie w koszty prowadzenia firmy i w ten sposób obniżają kwoty, które muszą zapłacić fiskusowi.
Według przedstwicieli koncernu celem akcji "jest uświadamianie klientom korzyści wynikających z uczciwych praktyk podatkowych oraz redukcja ryzyka, że na podstawie pozostawionych przez klientów paragonów wystawiane będą tzw. puste faktury, mogące służyć do wyłudzeń podatku VAT".
Drogi Orlenie, naprawdę myślicie, że nieuczciwi przedsiębiorcy zakradają się pod osłoną mroku na stacje, grzebią w koszach na śmieci i wyciągają stamtąd paragony, by w ten sposób oszukać państwo na kilkadziesiąt złotych? Nie, to nie tak wygląda.
Kto zbiera paragony? Jest to niewielka, myślę, że wręcz znikoma, część nieuczciwych kasjerów. Zostawisz świstek przy kasie, on go zabierze i przekaże znajomemu przedsiębiorcy. Więc dlaczego zrzuca się odpowiedzialność za paragony na klientów stacji? Nie wystarczy rozesłać wieści po firmie, że takie postępowanie jest naganne i grozi wylaniem z pracy? Nie wystarczy dać do zrozumienia, że nad każdą kasą jest kamera i zbieranie pozostawionych paragonów będzie po prostu widać? To o wiele prostsze i tańsze, niż stawianie specjalnych przezroczystych urn.
Tak, przezroczystych. Akt wrzucenia podartego paragonu do kosza ma być podobny do aktu wyborczego, deklaracji uczciwości. Zupełnie nie wiem, po co. To jakiś przerost formy nad treścią. Jak ktoś będzie chciał wykorzystać paragon w niecnych celach, to i tak to zrobi. Oszustów przez to nie wytniecie, skali wyłudzeń nie zmniejszycie.
Po co bierze się paragon? Żeby mieć pewność, że sprzedający zapłacił od tej transakcji należny podatek. To piękna i słuszna akcja, ale kompletnie pozbawiona sensu. Pomyślmy – gdzie najczęściej bierzemy paragon? Tam, gdzie kupujemy rzeczy, które możemy chcieć zwrócić albo są objęte gwarancją.
Jak się but czy telefon zepsuje, to łatwiej reklamować. Chociaż ostatnio pani kasjerka na poważnie powiedziała mi, że paragon za marynarkę radzi skserować, bo za pół roku wyblaknie do imentu i nic nie będzie na nim widać.
Ale większość paragonów za dobra szybkozbywalne jest nam kompletnie niepotrzebna i większość ludzi albo ich nie bierze, albo wyrzuca tuż po odejściu od kasy. Czym są zapełnione kosze przed dyskontami? Głównie paragonami.
W takich miejscach jak dyskont spożywczy czy stacja benzynowa nie biorę paragonów. Mi się nie przydadzą a jednocześnie mam też niemal absolutną pewność, że takie firmy jak Biedronka czy Orlen nie będą – kolokwialnie mówiąc – przycinać budżetu państwa na VAT-cie za moje bułki czy parę litrów paliwa. Wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że pilnują tego jak oka w głowie.
Więc po co Orlen, co do którego nie mam podejrzeń, że przewala jakieś pieniądze na przerabianiu faktur na paragony organizuje akcję polegającą na ustawianiu specjalnych koszy na podarte paragony? Moim zdaniem to jakiś absurd. Płocki koncern właśnie pochwalił się, że takie kosze ustawił na wszystkich swoich stacjach. A placówek własnych i franczyzowych ma prawie 1800. Kupił więc 1800 koszy tylko po to, by namawiać klientów do darcia niepotrzebnych paragonów i wrzucania do tychże koszy. Gdzie tu sens, gdzie logika?