
REKLAMA
W 1960 roku psycholog Walter Mischel ze Stanford University przeprowadził eksperyment z udziałem 653 dzieci w wieku od 3 do 5 lat. Specjalista tłumaczył dziecku, że może zjeść piankę od razu, ale jeśli po jego wyjściu zaczeka chwilę, otrzyma w nagrodę jeszcze jedną. Jedynie 30 proc. dzieci powstrzymało się od zjedzenia pianki.
Pozostałe dzieci zjadały pianki przed upływem 15 minut i powrotem badacza. W latach 80. Mischel wysłał do rodziców badanych dzieci kwestionariusze. Na ich podstawie ustalił, że te, które powstrzymały się od zjedzenia pianki, uzyskały lepsze wyniki w teście SAT (odpowiednik polskiej matury), lepiej radziły sobie ze stresem, a ponadto miały mniejsze problemy z koncentracją i zachowaniem. Wszystko to sprawiło, że „test pianki” zaczął być traktowany jako wyznacznik tego, czy dziecko odniesie życiowy sukces.
Eksperyment był oczywiście wielokrotnie powtarzany – i zawsze przynosił podobne wyniki. Nowe badanie naukowców z niemieckiego Uniwersytetu Osnabrück daje jednak nieco inne spojrzenie na popularny test. Tym razem pierwsze 50 proc. badanych było z Niemiec, drugie – z Kamerunu.
Niemieckie dzieci zachowywały się standardowo, ponieważ mniej niż połowa poczekała na kolejną piankę. Jednak to małoletni z Kamerunu aż w 70 proc. wykazali się cierpliwością, otrzymując w nagrodę kolejne łakocie. Siedziały spokojnie, nie wiercąc się czy śpiewając, co było sposobem na walkę z pokusą.
W Kamerunie kładzie się większy nacisk niż w Niemczech na naukę kontrolowania własnego zachowania. Najmłodsi wiedzą, że dostaną tylko to, co jest im najbardziej potrzebne. Nie zachęca się ich do mówienia o tym, czego pragną. Badacze sugerują więc, że kameruński styl wychowania sprzyjałby nauce samokontroli, lecz zarazem pozbawiłby dzieci autonomii i oryginalności, które są potrzebne do kariery na zachodzie. Samokontrola, którą bada „test pianki”, pozostaje ważna w ocenie przyszłości dziecka, ale nie stanowi jedynej rzeczy, która o niej przesądza.