Prace nad Nightly, aplikacją, która pozwala przeciwdziałać koszmarom, trwają od 3 lat. I właśnie wchodzą w ostatnią fazę testów. Dzięki dziełu polskiego start-upu DreamJay lada chwila każdy Polak będzie mógł pozbyć się porządnie wyspać za cenę kilkunastu złotych miesięcznie.
Kładziemy się do łóżka. Na uszy zakładamy słuchawki i odpalamy aplikację na swoim smartfonie. Po chwili zasypiamy kołysani do snu przez odgłos morskich fal. – Wiemy w jaki sposób tworzyć te motywy, by wywoływały jak najlepszy efekt relaksujący – deklaruje Łukasz Młodyszewski, jeden z twórców aplikacji.
W trakcie snu aplikacja na podstawie naszych ruchów wyłapuje momenty, w których w naszej głowie zaczynają pojawiać się koszmary i emituje dźwięki, dzięki którym myśli zostają skierowane w innym kierunku. Dodatkowo specjalnie stworzony inteligentny alarm aktywuje się nad ranem w najpłytszej fazie snu i ułatwi nam wstawanie. Po przebudzeniu możemy natomiast dowiedzieć się ile czasu spędziliśmy w konkretnych fazach snu (i czy odpowiednio długo). Dzięki temu jakość naszego snu znacząco się poprawia. Oczywiście o ile nie zrzucimy swojego telefonu z materaca, bo to warunek sine qua non przeprowadzenia badań.
Premiera jest przewidziana na wrzesień 2017 roku. Z Nightly będziemy mogli korzystać w zamian za uiszczenie miesięcznego abonamentu – prawdopodobnie około kilkunastu złotych.
Już za chwilę (17 lipca) rusza jednak ostateczna faza testów, która będzie przeprowadzana we współpracy z naukowcami Uniwersytetu SWPS. Na trwające 4 tygodnie badanie można zapisać się pod tym adresem. – Chcemy, by działanie Nightly zostało dowiedzione przez niezależny zespół badawczy – podkreśla Młodyszewski. Do tej pory polski start-up przeprowadzał bowiem tylko badania wewnętrzne. Łącznie wzięło w nich udział około 150 osób, część z nich korzystała z aplikacji ponad rok. Skuteczność?
– Około 85 proc. osób przestało się skarżyć na problemy ze snem – opowiada przedsiębiorca. Wygląda więc na to, że 3 lata pracy nie pójdą na marne. A niewiele brakowało, a DreamJay byłby dzisiaj zupełnie gdzie indziej.
Zbyt ambitne początki
W 2015 roku sondażownia TNS postanowiła przebadać Polaków o to jak im się śpi. Prawie co drugi z ankietowanych odpowiedział wówczas, że ze swojego snu rzadko bywają zadowoleni. Budzili się zmęczeni, znużeni i najchętniej od razu wróciliby do łóżka.
Michałowi Wolniakowi i Łukaszowi Młodyszewskiemu jej wyniki nie były jednak potrzebne. Od roku pracowali już bowiem nad aplikacją, która pozwoliła by wpływać na nasze sny. – Michał pewnego dnia wrócił do domu po seansie jednego z filmów o Jamesie Bondzie. Jego motywy przewijały się mu w śnie przez całą noc. Uznał, że można by stworzyć aplikację, za pomocą, które moglibyśmy kontrolować, co pojawia się w naszych marzeniach sennych – opowiada Młodyszewski.
Początkowe plany były więc ambitne. – Chcemy kontrolować nasze sny – deklarowali odważnie autorzy. Rzeczywistość szybko sprowadziła ich jednak na ziemię. Okazało się, że puszczenie relaksującej muzyki przez zaśnięciem nie zbliża nas w żaden sposób do całkowitej kontroli nad marzeniami sennymi. I gdy zdawało się już, że dwa lata prac poszły na marne, nadszedł nieoczekiwany przełom. – Nasza koleżanka Kasia regularnie się nie wysypiała. Testując nasz produkt nie wywołała wprawdzie u siebie świadomych snów, jej pierwotny problem jednak znikł – relacjonuje przedsiębiorca.
Po aplikację do lekarza
DreamJay dokonał szybkiego przeorientowania. Jego właściciele skupili się przede wszystkim na poprawie jakości snu. Przeprowadzili testy w laboratorium w Ośrodku Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii, nawiązali współpracę z SWPS, wysłali także pismo do FDA (amerykańskiej Agencji Żywności i Leków) z zapytaniem o warunki, które należy spełnić, by Nightly mogła zostać oficjalnie uznana za lek. – Wtedy aplikację lekarze będą mogli przepisywać swoim pacjentom. To da nam szansę konkurowania na tym rynku na równi ze środkami psychotropowymi – opowiada Młodyszewski.
I deklaruje, że środki potrzebne na badania kliniczne start-up zebrał podczas niedawnej rundy finansowania. – Plan na najbliższe dwa lata zakłada, że dostaniemy twarde naukowe potwierdzenie, że nasz produkt działa. Nie chcemy być traktowani jako kolejna aplikacja na rynku – zapowiada przedsiębiorca.