Od kiedy do Warszawy zawitała nowa usługa Ubera, polegająca na dowożeniu do klienta jedzenia z jednej z dziesiątek restauracji, na ulice stolicy wkroczył pewien mniej lub bardziej ciekawy folklor. I coś w rodzaju chaosu, bo jak inaczej można nazwać kuriera z gigantyczną torbą na plechach i rowerem, który usiłuje zmieścić się w tramwaju?
Jeden z użytkowników Wykopu wrzucił do serwisu zdjęcie dostawcy z rowerem podróżującego… komunikacją miejską. Wielu innych internautów również widziało dostawców skracających sobie czas przejazdu przy użyciu tramwajów czy autobusów.
Warto przy tym przypomnieć, że przewożenie rowerów w pojazdach komunikacji miejskiej jest jak najbardziej możliwe, ale tylko w wyznaczonych do tego przestrzeniach i przy zachowaniu zasad, o których nie wie lub nie pamięta wielu dostawców.
Przypomnijmy: ZTM pozwala na przewożenie rowerów. W metrze wydzielone miejsca znajdują się na samym początku i na końcu składu. W autobusie lub tramwaju bicykl można postawić w "zatoczce" naprzeciwko drugich drzwi (licząc od czoła pojazdu), jednak trzeba pamiętać, że to miejsce jest przeznaczone dla osób z dziećmi w wózkach lub osób niepełnosprawnych. Rower musi więc ustąpić im miejsca.
W każdym pojeździe komunikacji miejskiej pasażer ma pierwszeństwo przed rowerem. Nie wolno ich przewozić w innych miejscach, niż te oznaczone specjalnymi piktogramami, a gdy w pojeździe zrobi się tłok powinniśmy wysiąść, by zrobić miejsce innym. Wszelkie zasady są dokładnie opisane na stronach ZTM.
Na dodatek Zarząd Transportu Miejskiego zaleca, by rower do komunikacji wstawiać w przypadku pogorszenia się pogody, samopoczucia rowerzysty badź awarii bicykla. Doprawdy trudno uznać, że komercyjne dowożenie żywności wpisuje się w tę definicję.
Co gorsza, wiele osób skarży się na to, że kurierzy na skuterach czy motocyklach jeżdżą po chodnikach i ścieżkami rowerowymi. Halo, UberEats, nie tędy droga. Dosłownie.