Nasz tekst o zarobkach Ukraińców w Polsce wywołał lawinę komentarzy. W wielu z nich czytelnicy odnosili się krytycznie do, wysokich, jak twierdzili, wymagań płacowych Ukraińców. Teraz postanowiliśmy zapytać samych pracowników ze Wschodu, jak im się u nas pracuje i jak odbierają krytykę Polaków.
Według szacunków GUS-u już w ubiegłym roku było ich nad Wisłą 1,2 mln. Niektórzy sprowadzili się tu przed wielu laty, inni dopiero zapoznają się z polskim rynkiem pracy. Łączy ich jedno – chcą legalnych umów pracę i dobrych zarobków. Jakich? – Za 2 tys. nawet nie spojrzałbym w kierunku Polski – tłumaczy 27-letni Taras. I żąda trzech. Wraz ze spadkiem bezrobocia czas taniej siły roboczej z Ukrainy dobiega końca.
W reportażu pojawiają się tylko imiona. Jest to celowy zabieg. Długo zastanawiałem się nad umieszczeniem pełnych danych wraz ze zdjęciami. Pracownicy z Ukrainy nie czują się jednak na Wisłą do końca bezpiecznie – Niektóre dziewczyny mówią, że słyszały: „wynoście się stąd, po coście tu przyjechały”. Teraz starają się nie rozmawiać przez telefon po ukraińsku, gdy wracają do domu – opowiedziała mi Stefa, jedna z bohaterek tekstu. Wiele negatywnych, wręcz ksenofobicznych, komentarzy wywołał również nasz pierwszy tekst na temat pracy Ukraińców nad Wisłą.
Taras, 27 lat, pracuje na budowie
Jeżeli mój rodak pyta się mnie za ile warto tutaj przyjechać mówię: „za 2 tys. nawet nie spojrzałbym w kierunku Polski”. Ile w takim razie? Trzy tysiące na czysto z mieszkaniem, dojazdem i jedzeniem. Wtedy możemy pogadać. Na Ukrainie w budowlance można dostać w przeliczeniu jakieś 1800 zł. Jaki sens przyjeżdżać do was za te 2 tys.?
Szczerze mówiąc wolę podawać zarobki w dolarach. Bo przyjeżdżasz i dostajesz złotówki, wymieniasz je na dolary, a te po powrocie do domu na hrywny. Tak jest najtaniej.
Przyjeżdżam do Polski od 8 lat. Zaczęło się od krótkich wyjazdów na wakacje w trakcie studiów. Przyjechałem raz, drugi i dalej jakoś poszło. Już na początku trafiłem na dobrego pracodawcę – dawał zaproszenia, zapewniał pokój w hostelu i dawał umowy. Po otrzymaniu dyplomu przez pewien czas siedziałem na Ukrainie. Z domu wygoniła mnie wojna. Myślę, że jakieś 30 proc z nas jest w Polsce z jej powodu. Może nawet więcej. Teraz siedzę u was prawie cały czas. Do domu wracam tylko na weekendy. Mogę sobie na to pozwolić, bo dostałem wizę od wojewody. Taką, którą odnawia się raz do roku.
Nie podoba mi się to, że ludzie coraz bardziej oszukują. Na początku tego roku czekałem na umowę 4 miesiące. Ciągle słyszałem jutro, pojutrze, za tydzień. Oszukał mnie na 5,5 tys. Nie wiem czy dla Polaków to dużo. Dla mnie tak. Razem ze mną nie spłacił 8 osób. Polacy wśród nich też byli, ale oni mieli umowy i dostawali od pracodawcy jakieś grosze, żeby nie poszli do sądu. Ja też chciałem. Kiedy o tym powiedziałem, usłyszałem: „a gdzie twoja umowa Taras?”
– No nie mam.
– Dlatego powtarzam, jak chcesz to idź do sądu, nic mi nie udowodnisz.
Ale te czasy się kończą. Wcześniej, gdy moi rodacy słyszeli, że wypłata będzie na koniec miesiąca, to wierzyli w każde słowo. Teraz zmieniamy warunki. Jak ktoś trochę kuma, to nie wyrazi zgody na taką umowę. Pieniądze mają być za tydzień. Albo do widzenia. Inna sprawa, że jeśli na budowie chcą złapać pracownika, który coś potrafi, to muszą zapłacić. Bo jak masz wizę, to nie ma różnicy czy przyjedziesz do Polski czy do Niemiec. Tylko bariera językowa – po polsku już się nauczyłem, po angielsku i niemiecku nie potrafię. To mnie trzyma.
Od nas taki jeden pojechał do Niemiec. W Polsce pracował wcześniej jako pomocnik. Dostawał 10zl/h. To mało. Potem miał 12, bo zaczął gadać po polsku. W Niemczech dostał 6 euro. Jak przeliczymy, to jest dwa razy tyle. Zresztą jak ktoś dostaje 15-17zł/h, to te 24 też może kusić. Dla tych, co dopiero mają zamiar wyjechać z Ukrainy, to jest ważny argument.A dodatkowa odległość
od domu - 500 km. Pół dnia jazdy, da się przeżyć.
Stefa, 56 lat, sprzątaczka
Co mnie skłoniło do przyjazdu? Bieda i nędza. Mąż z dziećmi zostali w domu. To było 17 lat temu. Urodziłam się w Żurawnie, tym samym miasteczku, co Mikołaj Rej. Tu jest majątek Czartoryskich. Kiedyś Czartoryski przyjechał, żeby go zobaczyć i po kolei nas tu wszystkich ściągnął do pracy.
Czy coś się w tym czasie zmieniło? Zarabiam lepiej. Za pierwszą pracę dostawałam 200 dolarów miesięcznie. Opiekowałam się starszą panią. Teraz za sprzątanie mam 500 dolarów na rękę. Ale gdybym na Ukrainie miała chociaż połowę z tego co w Warszawie, to by mnie tu nie było. Tylko, że trzeba zadbać o rodzinę. Chwała Bogu, że do Polski można jeszcze przyjechać i zarobić.
Poza tym, zmienia się tylko na gorzej. Może to kwestia pokolenia? Może bardziej byli ludzie uprzejmi, dzieli się, ustępowali miejsca, nie obrażali?
Znalezienie pracy nie jest teraz aż takie proste. Za dużo nas tu przyjechało. Opieka, sprzątanie – jest duża konkurencja. Może w sklepach jest łatwiej, widziałam dużo głoszeń. No, ale tam mniejsze zarobki.
Mój starszy syn jeździ do pracy do Czech. Pracuje tam na budowie. Ma dalej do domu, ale zarabia zdecydowanie lepiej. Zresztą wydaje mi się, że mężczyznom lepiej pracuje się w Czechach, lepiej płacą i łatwiej znaleźć pracę. A z kobietami jest odwrotnie. Czesi są chyba mniej ufni od Polaków. Mam klucze od każdego domu, a tam nie wiem czy ktokolwiek by mi je dał.
Przez wiele lat nic złego mnie w Polsce nie spotkało. Nikt mnie nie okradł, nikt mnie nie oszukał. Teraz politycy odgrzebują stare dzieje. Niepotrzebnie. Wiadomo, że była wojna i ludzie ginęli z obu stron. Trzeba żyć dalej, a nie szukać winnych. Teraz po tych wszystkich wypowiedziach, Wołyniu zaczynamy odczuwać różnicę. Jak się rozmawia w metrze albo tramwaju i mówi po ukraińsku, to wszyscy kierują na ciebie oczy. Niektóre dziewczyny mówią, że słyszały: „wynoście się stąd, po coście tu przyjechały”. Teraz starają się nie rozmawiać przez telefon, gdy wracają do domu.
Andryi, 25 lat, ekipa remontowa
Jestem z Iwano-Frankowska z zachodniej Ukrainy, Wojna mnie nie dotyczy. Przyjechałem żeby zarobić. Można u was dostać dużo więcej niż na Ukrainie. Odłożyć i normalnie żyć.
Jestem w Polsce od roku. Do domu nie jeżdżę. Przez pierwsze 6 miesięcy robiłem elewacje. Potem przez 2 miesiące byłem bez pracy. W końcu zaczepiłem się u obecnego szefa. Płaci 12 zł/h. Trochę szkoda starej roboty – tam miałem 15 zł/h, pracowałem po 12 godzin dziennie. To były dobre pieniądze.
Zawsze płacili mi na czas. Słyszałem od chłopaków o oszustach, ale sam na nich nie trafiłem. Mam kontakt z rodakami – szybko możesz się dowiedzieć, kto jest nieuczciwy.
Moja mama pracowała w Polsce "na grzybach" przez 6-7 lat. Pracował tutaj też mój brat. Wiedziałem ile się w Polsce płaci zanim jeszcze się tu pojawiłem. Ale wiele osób przyjeżdża do was i nie wie ile można zarobić. Więc ile im dają, tyle biorą.
Dobra pensja? 2,5 tys. Albo lepiej powiem w dolarach. To będzie ponad 600, czyli ze 14 tys. hrywien. A na Ukrainie płaci się 3-5 tys. To powiedz mi, warto przyjeżdżać?