Legendarny krakowski restaurator nie żegna się z mocarstwowymi planami. Kiedy jego biznes gastronomiczny legł w gruzach, nie poddał się i ciągle chce karmić Polaków. Tym razem nie w restauracji, ale w ich domach. Powołał markę "Kościuszko w obronie tradycji" i staje do walki.
Kościuszko to postać niezwykła. To on stał za sukcesem sieci gastronomicznej Chłopskie Jadło. Stworzył ją w 1995 roku, prowadził przez kilka lat a następnie (w 2006 roku) za 27 mln złotych sprzedał firmie Sfinks Polska. Sieć istnieje do tej pory.
A sam Kościuszko postanowił powtórzyć sukces i od zera zbudował kolejną – Polskie Jadło. I na niej przejechał się jak Zabłocki na mydle. Skutki upadłości ciągną się za nim do dziś.
Obecnie Kościuszko prowadzi dwie restauracje w Krakowie – "Sławkowska" 1 i "W Starej Kuchni". Wchodzą one w skład spółki "Grupa Kościuszko M2B", którą założył ze swoim synem Michałem, również kierowcą rajdowym. Ale spółka ojca z synem największe pieniądze robi na dostarczaniu gotowego jedzenia wprost do klientów. Jednym z filarów ich działalności jest sprzedaż parówek i kiełbasek do hot-dogów, które trafiają na 300 stacji benzynowych jednego z koncernów.
A teraz Kościuszkowie postanowili wrócić do jeszcze większego biznesu. I do kiełbasek stopniowo dołączają kolejne kategorie produktów. W ofercie M2B są już pierogi, żurek, żeberka, risotto i kaszotto, oferta firmy powoli się rozszerza. Co ciekawe, wielu Polaków już zna smak ich potraw, ponieważ częstym odbiorcą są punkty gastronomiczne, które po prostu odgrzewają jedzenie od Kościuszków.
Według specjalistów od rynku żywności jest to świetny pomysł. Teraz jest idealny czas na to, by promować dania gotowe o wysokich walorach smakowych i jakościowych.
– Coraz większa grupa ludzi poszukuje żywności o wysokiej jakości i jest to jeden z najważniejszych trendów na rynku gastronomicznym. A jednocześnie wiele ośób żyje szybko i intensywnie, nie mając czasu na gotowanie. Tego typu produkty pozwalają im to więc pogodzić tempo życia z odpowiednim odżywianiem się – mówi w rozmowie z INN:Poland Filip Sułkowski z firmy DM Transarr, zajmującej się obrotem surowcami rolnymi w kraju i za granicą oraz produkcją dań liofilizowanych.
Dania Kościuszków powoli trafiają już nie tylko do gastronomii, ale i na sklepowe spółki. Jako pierwsze przecierają szlak dżemy i konfitury. Ich wyróżnikiem jest to, że nie zawierają cukru, słodycz zapewnia im oryginalny, sprowadzany z Finlandii, ksylitol. Może z obroną tradycji ma to niewiele wspólnego, ale wpisuje się w ideę żywności funkcjonalnej.
– Czyli takiej, która ma dodatkowe, charakterystyczne właściwości, która daje coś ekstra – tłumaczy Filip Sułkowski. – Kwestie bycia fit są obecnie w modzie a jednocześnie przekładają się na to, że rośnie świadomość konsumentów, ludzie szukają zdrowych produktów, dokładnie czytają etykiety – dodaje.
Ekspert wróży sporą przyszłość tego typu produktom. – Po prostu cały czas rośnie świadomość konsumentów, którzy zwracają uwagę na to, co jedzą. A wraz z nią rośnie segment żywności gotowej i funkcjonalnej. Konsumenci lubią zjeść dobrze a dzięki takim produktom nie muszą poświęcać na to zbyt dużo czasu – dodaje Sułkowski.
Czas pokaże, czy legenda polskiej gastronomii powróci w glorii i chwale na biznesowe szczyty, z której spadła z wielkim hukiem 4 lata temu.
Kościuszko w 2008 roku wziął spory kredyt we frankach, wpadł w pułapkę zadłużenia i w 2012 BNP Paribas wypowiedział mu umowę kredytową. Rok później majątek jego i sieci trafił pod młotek, jest wyprzedawany do tej pory.
Byłaby to historia jakich wiele, gdyby nie postać Kościuszki. Od lat prowadził w Krakowie różne restauracje, był kierowcą rajdowym, felietonistą. Kocha jeść, kocha wino. A przy tym jest biznesmenem z ludzką twarzą. Od lat organizuje na krakowskim rynku wigilię dla bezdomnych i potrzebujących, na którą dostarcza jedzenie – m.in. ciepłą zupę i tysiące pierogów. Robi to bez względu na koniunkturę, nawet kiedy jego biznesy legły w gruzach, Kościuszko i tak organizował jedzenie. W tym roku zrobi to po raz 21.
Kiedy zaczynał, w 1996 roku, na krakowskim rynku rozdano 5 000 posiłków, w zeszłym roku ich liczba sięgnęła 50 000, nie wspominając o kilkudziesięciu tysiącach paczek świątecznych. Przez te lata do Kościuszki dołączyli inni, m.in. Jeronimo Martins, Wawel i wielu mniejszych przedsiębiorców.