
Tornado czwartego stopnia oznacza ogromne zniszczenia. Budynki o mocnej konstrukcji zostają dosłownie zrównane z ziemią, z kolei lżejsze konstrukcje, które stoją na słabych fundamentach, są przenoszone na pewną odległość. Samochody przypominają ruchome pociski. Wydawałoby się, że takie tornado nie może nawiedzić Polski. Dr Mateusz Taszarek z Zakładu Klimatologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przekonuje, że jest inaczej.
REKLAMA
Jest bowiem pewien, że to tylko kwestia czasu, kiedy Polskę zaczną często nawiedzać tornada. Już niedługo możemy spodziewać się trąby powietrznej trzeciej lub czwartej generacji. – U nas zawsze były trąby powietrzne. Fizykę atmosfery mamy taką samą jak w USA. Uważam, że to kwestia kilku lat, gdy w Polsce uderzy tornado 3. lub 4. kategorii – mówi w rozmowie z „Wyborczą”.
Taszarek współpracuje ze specjalistami ze Storm Prediction Center w Oklahomie i uznanym na świecie naukowcem, Haroldem Brooksem z National Severe Storms Laboratory. Twierdzi, że w Polsce tornada były zawsze obecne, ale podkreśla, że na razie nie są to gwałtowne zjawiska. Mamy obecnie do czynienia w ciągu roku z kilkunastoma tornadami, które nie są zbyt gwałtowne.
– Wbrew pozorom u nas też pojawiają się tornada, nazywane w Polsce trąbami powietrznymi. Według badań, jest ich 6-12 w ciągu roku. Jednak to, że zazwyczaj nie powodują one większych szkód, nie oznacza, że nie ma się czego obawiać – dodaje.
– W 1866 roku w Jarłutach wir był tak silny, że przenosił ludzi i zwierzęta na kilkaset metrów. Zginęło wtedy 7 osób. W 1931 roku trąba powietrzna porywała wagony kolejowe. Podobne zjawiska miały miejsce w 2007 roku w Częstochowie, a w 2012 w Borach Tucholskich – podsumowuje.
