
Reklama.
Takich historii o najmłodszym pokoleniu na rynku pracy przytaczać, by można seriami. Więc zacytujmy jeszcze opinię Darka, który jest w trakcie robienia doktoratu. Niespełna 30-letni mężczyzna z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy sam był studentem. – Do taksówki wiozącej nas na lotnisko potrafiliśmy wsiąść w 6-7 osób. Kilka roczników później widzę ogromną zmianę. Do tego samego samochodu dzisiejsi studenci wchodzą w 3 osoby. Swoje bagaże umieszczają w tak niezdarny sposób, że za taryfę przychodzi im płacić 2 razy więcej – opowiada.
Niektórzy uznają to być może za „cebulactwo”. Trzeba jednak przyznać, że jest w tym jednak również element życiowej zaradności (szczególnie gdy mowa jest o niezbyt zamożnych studentach). Tej, której, zdaniem Darka, polskiej młodzieży zdecydowanie brakuje.
Eksperci wśród przyczyn dzisiejszej nieporadności młodych ludzi wskazują dwie przyczyny. Pierwsza leży w zbytnim...przewartościowaniu. Dzisiejsi millennialsi jako dzieci nasłuchali się o tym jak wspaniałymi i unikalnymi jednostkami. Przez to w późniejszym wieku dochodzi do „zderzenia z góra lodową”, jak określa to psycholog Dorota Kaczmarkowska z poradni psychologicznej UMCS.
– Kiedy jest się nadmiernie chwalonym, a potem idzie się do pracy, to pojawia się dezorientacja, albo absurdalne poczucie krzywdy. Taka osoba chce wszystko dostać – podwyżkę, wyższe stanowisko itd. I nie widzi w tym nic niestosownego. A to spotyka się z nieprzyjemnymi komentarzami grupy. Wtedy okazuje się, że praca wymaga wysiłku – komentuje ekspertka.
Kaczmarkowska zauważa również, że problem pojawia się także wtedy, gdy taka przewartościowana osoba zderzy się z utalentowanymi rówieśnikami. – To może być paraliżujące doświadczenie. Do tej pory była przeświadczona, że jest wybitnie uzdolniona, a nagle okazuje się, że wokół niej jest więcej takich osób. Nie mobilizuje jej to jednak do walki, a powoduje dezorientację – podkreśla.
Twardymi badaniami te obserwacje potwierdziła amerykańska psycholożka Carol Dweck. Idąc w ten sposób dokładnie na przekór swojemu środowisku, które w latach 80. i 90. podkreślało zalety afirmacji. Na efekty tej propagandy nie trzeba było długo czekać. W sondzie przeprowadzonej na Columbia University aż 85 proc. rodziców deklarowało, że dzieciom należy wmawiać, że są inteligentne.
Dweck postanowiła to zweryfikować. Poświęciła 10 lat na badanie uczniów szkół w Nowym Jorku, by wychwycić zależność między pochwałami a osiąganymi rezultatami. Efekt? Okazało się, że dzieci, które były chwalone za swoje naturalne zdolności zaczynały unikać podejmowania nowych wyzwań. Bały się, że ponosząc porażkę, podważyłyby tę pozytywną dla nich, zewnętrzną ocenę.
Efekty widać już dzisiaj. Podczas gdy sytuacja na rynku pracy jest dobra, jak jeszcze nigdy po 1989 roku. Z badań PW Research wynika, że młodzi Polacy mają ogromne obawy przed podjęciem pierwszej pracy. Aż 1/3 ankietowanych przyznała, że czuje się zagubiona, nie wie, co chce robić w życiu i potrzebuje pomocy. Kolejne 41 proc. - ze odczuwa ten sam niepokój, ale poradzi sobie z nim na własną rękę.
Zdaniem psycholog UMCS taka blokada wynika z faktu, że rodzice nie potrafią rozmawiać ze dziećmi. – Nie potrafią konfrontować się z odmiennym zdaniem swoich pociech. Uciekają, stają się nieobecni. Zbyt dużo takich doświadczeń nieprzełożonych na słowa sprawia, że u młodych ludzi pojawia się bliżej nieokreślony niepokój, a potem całkowita blokada. Zapamiętują, że lepiej nie działać, niż działać – podkreśla.
I dodaje, że ten brak komunikacji pogłębiany jest dodatkowo przez wszechobecną elektronikę – telefony, tablety, komórki – przed którymi dzieci potrafią dzisiaj spędzać całe dnie. To właśnie drugi z powodów, przez które młodzi ludzie mają dzisiaj kłopoty z wchodzeniem na rynek pracy.
Wpływ korzystania z sieci wziął zresztą kilka lat temu na warsztat Nicholas Carr. W swojej książce „Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg” dowodził, że pięć godzin spędzonych na surfowaniu w internecie wystarczy, by nasz sposób czytania stał się mniej uważny. To jednak tylko zewnętrzny efekt. Wiąże się z tym, że zaczynamy mieć problemy z koncentracją w ogóle i nie jesteśmy w stanie przyswoić sobie treści dłuższego tekstu.
– To ważne, ponieważ zdolności poznawcze wpływają na to, w jaki sposób myślimy, podejmujemy decyzje oraz przetwarzamy i przypominamy sobie informacje – twierdzi Mireille Toledano z Imperial College London. Uczelni, która jest w trakcie dwuletnich badań dotyczących wpływu telefonów komórkowych na nasze mózgi. – Poza tym są związane z inteligencją, osiągnięciami w szkole i stanowią podstawę kreatywności nie tylko każdego z nas, ale całego społeczeństwa w ogóle – doprecyzowuje. A słowo kreatywność jest przecież w dzisiejszych czasach odmieniane przez pracodawców na wszelkie możliwe sposoby.