
Reklama.
Jurgiel jest mało barwną postacią przy takim nazwisku jak Artur Hugo Świergiel. To właśnie on zastąpi dotychczasową dyrektor Instytutu Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego, dr hab. Renatę Jędrzejczak, którą zwolnił minister rolnictwa. Prof. Świergiel zacięcie przeciwstawia się ideologii gender, jego organizacja z kolei porównuje prezydenta Poznania do Adolfa Hitlera. Wszystko dlatego, że prezydent nie chce odbudowy pomnika Jezusa. „Hitler nie chciał widzieć i Prezydent Poznania... też nie chce Pomnika”.
Czystki w instytutach sięgają jednak głębiej. Nowa praca znalazła się także dla prof. Stanisława Mariusza Karpińskiego. W 2015 roku Karpiński trafił do Narodowej Rady Rozwoju, którą powołał jego znajomy Andrzej Duda. Karpiński otrzymał aktualnie stanowisko dyrektora w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Znaczące jest to, że poprzedni dyrektor, Edward Arseniuk, był na stanowisku przez 19 lat.
Skąd taka samowolka rządu, która pozwala na zwalnianie ludzi wedle własnego widzimisię? Otóż, zgodnie z tym co uchwalili w ubiegłym roku politycy PiS, wybór szefów instytutów naukowych zależy w stu procentach od ministra, któremu podlegają. Żaden konkurs, który pozwoliłby wybrać najbardziej kompetentną osobę, nie jest więc potrzebny. Dawniej za konkursy odpowiadała rada naukowa danego instytutu.
Karuzela kadrowa trwa w najlepsze. Nowi dyrektorzy, zastępując poprzednich, pojawili się także w Instytucie Ochrony Roślin, Instytucie Technologiczno-Przyrodniczym i Instytucie Zootechniki. Ciekawe jest to, że za sprawą zmian wprowadzonych przez rząd, dyrektor instytutu nie musi znać języka obcego. Możliwość swobodnego zwalniania dyrektorów i ich zastępowania została uznana za Ekspertów Sądu Najwyższego za rozwiązanie z lat 50. Jak tłumaczą się członkowie rządu? Przekonują, że chcieli w ten sposób podnieść jakość kadry zarządzającej.
źródło: Money.pl