Prezydent podpisał ustawę, która miała uderzyć w nieuczciwych deweloperów. Problem w tym, że rykoszetem oberwą ludzie budujący domy w dobrej wierze i zgodnie z obowiązującym wcześniej prawem.
Chodzi o ustawę, która precyzuje, iż dom jednorodzinny może się składać z najwyżej dwóch lokali mieszkalnych. Do tej pory prawo nie precyzowało, ile mieszkań może znaleźć się w tzw. budynku jednorodzinnym.
Wykorzystywali to nieuczciwi deweloperzy, którzy zgłaszali budowę domu jednorodzinnego, bo na to pozwalał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego a następnie brali się za budowę niewielkiego bloku mieszkaniowego, w którym upychali kilka, kilkanaście a nawet kilkadziesiąt mieszkań.
Z ewidentnym złamaniem definicji budynku jednorodzinnego radzono sobie, dokonując faktycznego przekształcenia budynku jednorodzinnego w wielorodzinny, z pominięciem jednak procedury przed organami nadzoru budowlanego. Mimo wszystko takie budynki mogły nie spełniać np. przepisów przeciwpożarowych.
Problem w tym, że nowe przepisy uderzają też w firmy i osoby budujące zgodnie z prawem budynki, w których mieszczą się 4 mieszkania. W wielu gminach jest to dozwolone i wprost zapisane w planach zagospodarowania. De facto budynek z 4 mieszkaniami trudno nazwać blokiem a i potrafi nie wyróżniać się wielkością na willowym osiedlu.
Przed trudnym dylematem prawnych stają więc wszyscy, którzy już rozpoczęli takie budowy, z szacunków ekspertów wiadomo, że takich inwestorów jest sporo.
– Wprowadzona nowelizacja nie uwzględnia tego, iż pomimo upływu kilkunastu lat nadal w wielu miejscach w Polsce obowiązują miejscowe plany, które wprost dopuszczają zabudowę jednorodzinną z czterema lokalami mieszkalnymi w każdym budynku. W oparciu o takie akty prawa miejscowego wydane są pozwolenia na budowę dopuszczające ten rodzaj zabudowy - zauważa Michał Stanis, adwokat z kancelarii Greloch Jaworski Stanis Adwokaci sp.k.