Zdaniem Oli i Piotrka Wiśniewskich z krajowskiej agencji reklamowej Opus B energetyki utożsamiają to, z czym nasze społeczeństwo powinno skończyć. Wieczny pęd i pośpiech. Postanowili więc stworzyć ich przeciwieństwo – antyenergetyk. Ich wybitnie antykonsumpcyjna koncepcja spotkała się jednak z tak dużym zainteresowaniem z całego świata, że postanowili ją... skomercjalizować.
Ola i Piotrek Wiśniewscy z krajowskiej agencji reklamowej Opus B stworzyli antyenergetyk mat. pras; 123rf/dolgachov/zdjęcie seryjne
Reklama.
Pracownicy Opus B stworzyli opakowanie składające się z dwóch butelek połączonych ze sobą korkiem mat. pras.
Krakowska agencja ma na swoim koncie kilka realizacji dla Krakowa facebook.com/Agencja Reklamowa Opus B
Czym jest ów antyenergetyk? Z czego może składać się napój będący przeciwieństwem tauryny i kofeiny, którą ludzie na całym świecie wlewają w siebie w poszukiwaniu większej produktywności? Cóż, zacznijmy od tego, że finalnym produktem projektu slow.down wcale nie okazał się napój.
– Początkowo myśleliśmy sztampowo – chcieliśmy stworzyć napój oparty np. na melisie, zaprojektowany w specjalnej puszce z leniwcem. Analizując problem stwierdziliśmy jednak, że nieważne co umieścimy w środku. Chodzi o to, by konstrukcja samej butelki wymuszała na nas zwolnienie tempa życia – tłumaczy nam Ola Wiśniewska. Podkreśla, że to co wlejemy do środka jest już kwestią drugorzędną.
Pracownicy Opus B stworzyli więc opakowanie składające się z dwóch butelek połączonych ze sobą korkiem. Całość ma kształt klepsydry. Nie przez przypadek rzecz jasna.
Po odłączeniu jednej z części i włożeniu jej do szklanki z opakowania zaczyna sączyć się jego zawartość. – Napój przelewa się przez szyjkę butelki przez 12-15 minut. To jest ten czas, który powinniśmy zachować dla siebie. Możemy pomyśleć o niebieskich migdałach, poczytać gazetę. Albo przeczytać manifest, który ukazuje się w trakcie opróżniania butelki, bo ma ten sam kolor co zawartość – mówi Piotr Wiśniewski.
Mężczyzna zauważa, że jest to pewna przewrotność. – Kupujemy pewną myśl, ideę, która sugeruje nam zwolnić. Idzie to wbrew klasycznemu myśleniu o produktach półce sklepowej. W zasadzie jest to antykonsumenckie w takim sensie, że producentom zależy zazwyczaj na tym, byśmy jak najszybciej kupili, skonsumowali produkt i sięgnęli po kolejny – zauważa.
Dlaczego jednak w czasie nalewania napoju nie mielibyśmy zająć się sprawdzaniem maili albo sprzątaniem mieszkania. Twórcy slow.down postanowili zatrzymać nas przy stole...manifestem, który ukazuje się naszym oczom wraz z opróżniania butelki.
– Ten manifest to pokłosie całej filozofii slow, która cieszy się na świecie coraz większą popularnością. Wpisuje się w inicjatywy związane ze slow food i slow life. Nasze opakowanie to odpowiedź na potrzeby związane z tą filozofią – podkreśla Ola Wiśniewska.
Początkowo butelka została stworzona jako forma komentarza do rzeczywistości. Miało skłaniać do zastanowienia się, czy nasze życie toczy się w dobrym kierunku. – Początkowo nie myśleliśmy o jego komercyjnym wykorzystaniu. Dostajemy jednak zapytania o to kiedy trafi do sprzedaży z całego świata. To skłoniło nas do opracowania prototypu – opowiada Piotrek. W tej chwili nad stworzeniem funkcjonalnego modelu, który mógłby trafić na sklepowe półki pracują fachowcy z huty szkła.
Zainteresowanie pojawiło się dzięki wyróżnieniu, które projekt slow.down zdobył w zawodach The Dieline Awards 2017 w Chicago, najbardziej prestiżowym konkursie branży opakowaniowej na świecie. – Wieść rozniosła się na cały świat. Publikacje na temat naszego produktu pojawiały się w krajach Europy, USA i Japonii – opowiada Ola Wiśniewska. Zyskała na tym również sama agencja. – Brązowe trofeum The Dieline to duży plus w oczach naszych byłych, obecnych i przyszłych klientów. Takie sukcesy pomagają nam w zdobywaniu zaufania. Zauważyłem że od czasu tego triumfu mamy jako projektanci większą swobodę działania – podkreśla. Choć trzeba przyznać, że wcześniej Opus B też ciężko było uznać za anonimową agencję. W swoim portfolio firma ma m.in. realizacje dla miasta Kraków (np. kampania "płać podatki" i projekt miejskiego loga), a także współpracę z Fakro i Hortexem.
Jej współpracownik dodaje, że opakowania mają już nie tylko chronić zawartość i być nośnikiem marki. – Coraz częściej stawia się wymóg, by sprzedawały pewną myśl, ideę. Myślę że takich projektów będzie na naszych półkach coraz więcej – przekonuje.