Australijski rząd bierze się za bitcoina. Blok centroprawicowy partii i opozycyjna Australijska Partia Pracy przedłożyły wniosek, by Bank Rezerw Federalnych uznał największą kryptowalutę za oficjalną.
Jeszcze niedawno Australia wcale nie była tak przyjaznym miejscem dla kryptowalut. W Sydney i jego okolicach obowiązywał podatek od kupna kryptowalut, jak i dokonywania za ich pomocą transakcji. Co więcej, 2015 r. zaowocował zamknięciem przez główne banki Australii kont lokalnych start-upów, które zajmowały się kryptowalutami.
W maju tego roku zniesiono podwójne opodatkowanie walut wirtualnych. Australijscy senatorowie przekonują, że brak bitcoina w Australii jako oficjalnego środka płatniczego zdecydowanie osłabia konkurencyjność lokalnego rynku finansowego. Twierdzą, że ich kraj nie może już konkurować z Azjatami na polu tanich produktów i usług. Konieczne jest więc podjęcie wyzwania w sektorze finansowym poprzez włączenie kryptowaluty do oficjalnej waluty.
Okazuje się bowiem, że wraz ze zmianami w sektorze bankowym w 2015 r., start-upy związane z bitcoinem i blockchainem zdecydowały się na przeniesienie do krajów, gdzie obowiązują bardziej przyjazne legislacje. Australijskie firmy odnalazły się w Singapurze, Japonii, Korei Południowej i Hong Kongu.
Na lata 2017-2018 zapowiedziano w Australii stworzenie nowego i lepszego ekosystemu dla rozwoju kryptowalut. Jednym zdaniem, chodzi o sprawienie, by bitcoin był traktowany tak samo jak każda inna waluta.
Jeszcze w weekend z 12 na 13 sierpnia cena bitcoina wyniosła 4202,66 dol., co stanowi dotychczasowy rekord.