Jasne, dla wielu ludzi Play fajny nie był nigdy. Ale można było mu kibicować w dokonywaniu rzeczy niemożliwej. I to mu się udało – w ciągu kilku lat namieszał na polskim rynku telekomunikacyjnym, przenicował go i wywrócił do góry nogami. A teraz staje się siecią mało poważną i tracącą zaufanie klientów i inwestorów.
Plus, Era (T-Mobile) i Orange naprawdę musiały się mocno namęczyć, by nadążyć za najmłodszym operatorem. Stawki połączeń spadły, jakość obsługi poszła w górę. W końcu mamy płaskie taryfy, z praktycznie nieograniczonymi możliwościami komunikacji za kilkadziesiąt złotych.
Problem w tym, że w rozpędzonej machinie Play’a zaczęło coś trzeszczeć, puszczają nity i wypadają śrubki. Firma chwali się, że ma w tej chwili najwięcej użytkowników w Polsce i wyprzedziła konkurencję. Ale nie jest ani najtańsza, ani najlepsza. Oto 5 grzechów głównych operatora.
Ceny telefonów i abonamentu są z kosmosu
Ostatnio ze zdziwieniem zauważyłem, że Play przestał być tani. Podstawowy „wszystkozawierający” abonament kosztuje tyle samo, co u konkurencji. To nie jest już 20 – 30 złotych, jak kiedyś. Dziś to równe 50 zł miesięcznie. Play po prostu przestał być konkurencyjny cenowo. Mógłbym się przenieść do Plusa i nie odczułbym różnicy w portfelu. Poczułbym ją jedynie, gdybym wybrał T-Mobile, tam podobny abonament kosztuje ok. 70 zł miesięcznie i nawet obniżenie go do złotówki przed pół roku nie robi różnicy na plus. Przez dwa lata zapłacisz o ok. 70 zł więcej, niż w Plusie i Play. Orange ma z kolei abonament w cenie ok. 40 zł, ale przez większość umowy daje do niego tylko 2GB Internetu. Gołym okiem widać więc, że Play nie różni się już od rynkowych konkurentów w kwestii opłat.
Również ceny telefonów w ofercie tej sieci poszły do góry. Jeszcze 2 lata temu spłacanie telefonu w ramach umowy abonamentowej kosztowało mniej więcej tyle samo, ile kupienie go na rynku. Raty sumowały się do podobnej kwoty. Dziś taki sposób kupna "słuchawki" jest droższy o 200 – 400 a nawet więcej złotych, niż wzięcie telefonu za gotówkę lub na raty w elektromarkecie. Wiem, że telekom nie jest od dotowania zakupów, ale skoro sprzedaż na raty opłaca się Saturnowi, to Play’owi też powinna.
I nie trafi do mnie argument, że „konkurencja tak robi”. Play wyrósł na robieniu innych rzeczy, niż jego rynkowi przeciwnicy.
IPO okazało się porażką
Niezłym dowodem na powolny rozkład sieci Play była jej oferta publiczna. Cena akcji po debiucie najpierw wzrosła, potem szybko spadła i do tej pory nie przewyższyła tej z chwili emisji. Obecnie akcja kosztuje ok. 34 zł, co w porównaniu z 36 zł podczas debiutu nie jest wynikiem dobrym ani oczekiwanym przez inwestorów. Tym bardziej, że nie mówimy o jakiejś małej spółce, ale o telekomie z ponad 14 milionami abonentów. No i o 4,4 mld zł zainwestowanych w akcje spółki.
Trzeba przyznać, że na sam debiut negatywny wpływ mógł mieć raport finansowy Orange, opublikowany zaledwie kilka godzin wcześniej. Pomarańczowa sieć spieszyła się, by pokazać swoje dobre strony przed emisją akcji swojej największej konkurencji i udało się jej nieco zamieszać na rynku. Mimo wszystko spadek cen akcji świadczy o tym, że poważni inwestorzy nie są zbyt skorzy do wykładania pieniędzy na „fioletowy team”.
Gubi pieniądze
A mogą być jeszcze mniej, gdy dotrze do nich, że Play jakoś mniej zarabia. Bo w pierwszym półroczu 2017 r. zysk netto operatora spadł o 67 proc. do 57,5 mln zł.
Od kwietnia do czerwca liczba aktywnych klientów sieci zwiększyła się o 142 tys., czyli 5,6 proc., a udział w rynku sięgnął 28 proc. Gorzej, niż rok temu.
Play ma obecnie 12,2 mln aktywnych użytkowników, z czego ponad 68 proc. kupiło abonament. W całej bazie sieci jest 14,48 mln kart SIM.
Co prawda przychody w Q2 2017 podskoczyły o 9,4 proc., do 1,63 mld zł, ale rosły też koszty. Play zarobił w tym okresie 122 mln zł. To aż o 58 proc. mniej niż przed rokiem. Zysk netto sięgnął 39 mln zł i był o 0,2 mln zł mniejszy, niż rok wcześniej. W całym pierwszym półroczu 2017 spółka zarobiła na czysto 57,5 mln zł – aż o dwie trzecie mniej.
Play tłumaczy, że sporo kosztowały bonusy dla pracowników i kadry kierowniczej z okazji IPO. Firma wydała też 2 razy więcej na opłaty dla właścicieli. Po kilkanaście milionów poszło na dostosowanie się do nowego prawa dotyczącego kart pre-paid i na ofertę publiczną. Ale czy w przyszłości będzie lepiej, skoro wszyscy operatorzy dostaną po kieszeni ze względu na tańszy roaming w całej Unii?
Niezadowolenie klientów rośnie
I to w tempie ekspresowym. Widać to wyraźnie po komentarzach pod postami na profilu marki na Facebooku. I nie są to wpisy hejterskie, ale konkretnie opisujące problem typu „nie działa mi sieć, telefon, nie ma zasięgu”.
Pod każdym postem na tablicy Play'a pojawiają się wpisy użytkowników, którzy mają problemy z zasięgiem. "Play co Wy ćwiczycie ? Play24 nie działa sieć całkowicie niedostepna LTE nie działa na szczęście niezawodny tmobile jest zawsze ale Wasz internet ledwo co chodzi na tej sieci bo oczywiście blokady są ... Jaki z tego wniosek ? A jeszcze zapomniałem dodać że nawet jak jesteście to Wasza sieć w trakcie rozmowy znika i się pojawia" - pisze jeden z nich. Podobnych opinii są setki, na większość z nich przedstawiciele sieci odpowiadają, by skontaktować się z konsultantem.
Widać wyraźnie, że ludzie byli skłonni sporo wybaczyć sieci, która była mała i raczkująca. Ale od lidera rynku wymagają jakości i poważnego traktowania. Widzą, że kilkadziesiąt milionów złotych miesięcznie idzie na telewizyjne spoty i wynagrodzenia dla gwiazd show biznesu. Przez pół roku Play wydał na to 95 mln złotych. A jednocześnie zasięg telefonu za miastem drastycznie spada. O internecie nie wspominając.
Zasięg to często porażka na całej linii
I to jest najczęstsza i najpoważniejsza przyczyna, dla której Play obrywa od klientów aż wióry lecą. Najmłodszy operator faktycznie ma z tym wielki problem, po części zresztą nie jest winien. W wielu miastach nie może już postawić żadnej stacji bazowej, bo nie pozwalają na to przepisy. Gdy 20 lat temu swoje BTS-y w całej Polsce stawiały Idea, Era i Plus, było bardziej liberalnie.
Dziś w wielu lokalizacjach nie ma miejsca na nowe stacje, a za miastem nie opłaca się ich stawiać. Co prawda działa tzw. krajowy roaming, ale telefony najpierw próbują się połączyć z macierzystą siecią i dopiero kiedy je złapią, próbują łapać inne sieci. Doszło do tego, że konsultanci Play sugerują klientom mieszkającym w centrum Warszawy czy Krakowa, ręczne przełączenie preferowanej sieci np. na T-Mobile. Zalatuje paranoją.