Podładujesz telefon, sprawdzisz pogodę i dostaniesz informację o spóźniającym się autobusie. Mieszkańców polskich miast zachwyciły inteligentne, zasilane przez słońce ławki produkowane przez polski start-up SEEDiA.
– Po zamknięciu mojego wcześniejszego start-upu, zajmującego się drukiem 3D, szukałem ciekawych technologii do rozwoju w obszarze, który dotyka jak największej liczby ludzi – opowiada Piotr Hołubowicz, CEO SEEDiA.
Swoje kroki przedsiębiorca skierował ku urządzeniom mobilnym. Korzystamy z nich każdego dnia, a liczba funkcji, jakich używamy na co dzień, sprawia, że zaczynają nam de facto organizować życie –opowiada. Z jego obserwacji wynika, że użytkownicy smartfonów najczęściej narzekają na słabe baterie. Na skraj wyczerpania potrafi doprowadzić ją nawet kilka godzin intensywnego użytkowania. Jeśli nie mamy ze sobą power banku ani dostępu do gniazdka, nic nie poradzimy. – Doszedłem do wniosku że miejscem w którym najczęściej padają telefony są miejsca publiczne – dodaje Hołubowicz.
Polak uznał, że najbardziej naturalnym miejscem na zatrzymanie się i poświęcenie 15-20 minut jest miejska ławka. Pozostał jednak jeszcze jeden problem – skąd wziąć prąd?
Bo kabel był za drogi
– Pracowałem przez pewien czas w firmie produkującej maszyny pocztownicze i wiedziałem, ile kosztuje pociągnięcie metra przewodu potrzebnego do zasilania urządzeń. Uznałem, że to zbyt drogo. Ławka musiała być niezależna energetycznie – opowiada Hołubowicz.
Taką oto okrężną drogą start-upowiec doszedł do finalnego produktu – miejskiej ławki zasilanej za pomocą energii słonecznej. W lutym 2015 roku zbudował jej pierwszy prototyp. Okazało się jednak, że chętni nie walili jednak drzwiami i oknami.
Sytuację uratowało RWE. Energetyczny potentat był wówczas w trakcie rebrandingu na Innogy i szukał efektownych rozwiązań marketingowych. Inteligentna ławka idealnie się w nie wpisała. – Oflagowali to swoim znakiem towarowym, pokazali klientom i okazało się, że się spodobały. Ze wszystkich zaprezentowanych gadżetów nasze ławki znalazły się w pierwszej trójce – opowiada Hołubowicz.
Reklama była bardzo skuteczna. Ławki zostały dostrzeżone przez mieszkańców, którzy zaczęli dopominać się o ich postawienie. Koszty zostały pokryte z budżetu partycypacyjnego. Pod koniec lipca trzy egzemplarze pojawiły się na ulicach Zielonej Góry. Miasto zapłaciło za nie 65 tys. złotych.
Wcześniej inteligentne ławki pojawiły się także w Warszawie czy Tarnobrzegu. Potok kolejnych zamówień spływa także m.in. z Bolesławca, Gostynina i Szczecina. I to pomimo dość wysokiej ceny. Cała operacja zbudowania, transportu i serwisu ławki przez pierwsze 12 miesięcy, to koszt około 18-20 tys. zł brutto. W późniejszym okresie firma Hołubowicza zamierza również zarabiać na serwisie (który po upływie roku będzie dodatkowo płatny) i usługach pośrednich, takich jak obsługa danych w chmurze i WiFi.
Początkowo SEEDiA oferowała tylko dwa modele. Wersja Urban zaczyna rozprzestrzeniać się na ulicach, we wnętrzach biurowców pojawia się natomiast model „Invention”. Dzisiaj do wyboru są już 4 warianty, w tym np. dedykowana innowacyjnym powierzchniom linia Future. Ich możliwości rozszerzają się z miesiąca na miesiąc.
Ambitne plany
– Teraz dokładamy wyświetlacze i komunikaty audio. W początkowej fazie będą wykorzystywane do prezentacji rozkładów jazdy – opowiada Hołubowicz. Jego firma chce stworzyć też inteligenty system, który w chwili identyfikacji użytkownika będzie mu pokazywał najważniejsze dla niego informacje w danym momencie. – Chodzi np. o aktualną prognozę pogody albo najbliższy park.
We wrześniu dojdzie jeszcze kolejna opcja – SEEDIA Cloud. Do „chmury” zostaną przesłane dane pomiarowe wszystkich komponentów ławki (co usprawni ewentualną naprawę) i informacje z sensorów zewnętrznych. – Za pomocą adresów MAC telefonów znajdujących się w zasięgu sieci będziemy w stanie magazynować ważne z punktu widzenia miasta informacje np. natężenie ruchu pieszych. Mogą być dane ważne w momencie wystąpienia kryzysów, podczas których trzeba zarządzać ludźmi – dowodzi przedsiębiorca.
Ławki nie tylko dla szpanu
Zauważa jednocześnie, że jak na razie miejscy włodarze traktują jego urządzenia jako formę „szpanu”. Ławki pojawiają się w prestiżowych lokalizacjach, mają podkreślać nowoczesny charakter miasta. A plany SEEDiA sięgają dużo wyżej. Start-up chce, by ich urządzenia wpisywały się w miejską infrastrukturę. W tym celu planuje rzucić na rynek również solarne śmietniki (które będą mogły nam dziękować ilekroć wrzucimy do nich papierek) i napędzane energią słoneczną latarnie.
Wszystko w ujednoliconym wzornictwie. A że to ważne, SEEDiA przekonała się np. w Krakowie. Mieszkańcy domagali się ustawienia ławek na terenie Bulwarów Wiślanych. Ich zapędy zastopował jednak Małopolski Wojewódzki Konserwator Zabytków, który uznał, że „tworzenie nowych obiektów kubaturowych nie jest wskazane”.
Poza unowocześnianiem polskich miast, projekt SEEDiA wart jest też uwagi jeszcze z jednego powodu. W dobie zagrażającego nam blackoutu, gdy co wakacje media informują o możliwych przerwach w dostawach prądu, argument, że latarnie i ławki byłyby uniezależnione energetycznie od dostawców prądu jest z pewnością nie do przecenienia.