Wyniki finansowe pokazują, że Dino rośnie szybciej niż Biedronka, a liczbą sklepów przegania Lidla. Strategia polskiego gracza polega na rozwijaniu sieci sklepów. Chodzi o docelowe dotarcie do wszystkich województw. Charakterystyczną cechą Dino jest to, że pojawia się na prowincjach, przyciągając do siebie klientów.
Dino to jedna z najszybciej rosnących sieci handlu detalicznego artykułami spożywczymi w Polsce. Po pierwszy półroczu br., sieć może pochwalić się przychodami ze sprzedaży, które oznaczają wzrost o blisko 32 proc., rdr. – 2 018,4 mln zł wobec 1 533,5 mln zł. Na koniec czerwca 2017 r. sieć marki liczyła już 677 sklepów, a więc o 120 sklepów więcej niż przed rokiem. Dla porównania, Lidl ma ich 650.
Żeby przybliżyć błyskawiczny progres polskiej sieci porównaliśmy jej wyniki z portugalskim konkurentem. Biedronka w pierwszym kwartale tego roku, zwiększyła sprzedaż o 9,7 proc., do 2,5 mld euro, a sprzedaż porównywalna LfL (Like-for-Like, czyli bez uwzględnienia nowych placówek)
zwiększyła się o 8,4 proc. Tym samym sieć Dino może pochwalić się wzrostem dwa razy szybszym niż dyskont należący do Jeronimo Martin.
Dino inwestuje głównie we własne lokalizacje, co czyni wynik jeszcze bardziej imponującym.
– I półrocze to dobry okres zarówno dla całego rynku handlu detalicznego artykułami spożywczymi jak i dla Dino. Wypracowaliśmy w tym okresie bardzo dobre wyniki. Dynamicznie zwiększamy wielkość sprzedaży i jednocześnie odnotowujemy satysfakcjonujące i stopniowo rosnące poziomy rentowności. Otwieramy nowe sklepy, regularnie zwiększając skalę działalności – twierdzi Szymon Piduch, Prezes Zarządu Dino Polska S.A.