Początki życia gospodarczego Polski toną w sferze hipotez i domysłów. Ale z ostatnich badań wyłania się obraz kraju pełnego przemocy, rządzonego przez władcę handlującego niewolnikami, budującego potęgę dzięki srebrnym monetom z Bliskiego Wschodu.
Takie tezy można wysnuć po lekturze najnowszej książki dr. Kacpra Pobłockiego, antropologa, zajmującego się m.in. polityką miejską. Teraz wziął na warsztat początki i rozwój życia gospodarczego Europy, szeroko opisując również Polskę, silnie wpisaną w sytuację kontynentu.
Wydany właśnie „Kapitalizm. Historia krótkiego trwania” opisuje m.in. początki polskiej gospodarki. Jak się okazuje, nie tak cukierkowej jak na lekcjach historii w szkole, pełnej przemocy, wojen i handlu ludźmi. Świat Mieszka I przypominał raczej Grę o tron, niż lukrowane podania i legendy o świecie pierwszych Piastów.
Fakty i świetnie udokumentowane hipotezy, jakie przytacza Kacper Pobłocki wskazują na to, że Mieszko I (o ile rzeczywiście tak nazywał się ów „Król Północy”) był bezwzględnym władcą, podbijającym słowiańskie plemiona. Część jeńców wojennych zaprzęgał do pracy, część sprzedawał do świata islamu. Srebro, które dostawał za swoich pobratymców, inwestował w budowę obronnych zamków w okolicach zburzonych grodów i kolejne łupieżcze wyprawy.
– Jest to prawie pewne, choć czasy, w których żył Mieszko I spowite są widmem tajemnicy. Z tamtego okresu nie ma wielu źródeł, które opisywałyby to, co się naprawdę działo – mówi Kacper Pobłocki w rozmowie z INN:Poland. Jak dodaje, czego uczymy się w szkole jest tak naprawdę teorią, pewnego rodzaju hipotezą. Bardzo często opartą o późniejsze źródła, pisane w XII a nawet XV wieku. – Kroniki, o których uczmy się w szkole, były napisane nawet 500 lat później i miały wychwalać czasy pierwszych Piastów – podkreśla Pobłocki.
Jak twierdzi autor „Kapitalizmu…”, nie wiadomo nawet, czy Mieszko I faktycznie tak się nazywał. Jest to bardzo tajemnicza postać, mało o niej wiemy. Ale mamy parę poszlak, które dają nam możliwość zrekonstruowania Polski sprzed tysiąca lat.
Dr Pobłocki przytacza dwa fakty, które w ostatnich latach wstrząsnęły polską mediewistyką. Większość teorii, których uczymy się w szkole, mówi o tym, że na ziemiach polskich mieszkali m.in. Polanie i Wiślanie, że był Piast Kołodziej, że pierwsi Polacy byli rolnikami i pojawił się charyzmatyczny lider, który mniejsze plemiona scalił w większe. Z tych większych wykształciło się państwo, a ten proces był ewolucyjny.
Archeolodzy obalili te teorie. Ku swojemu zdumieniu skonstatowali, że ich badania nie potwierdzają podręcznikowej tezy a nawet jej przeczą. Precyzyjne badania w słowiańskich grodach ujawniły, że na terenie Wielkopolski na początku X wieku doszło do bardzo intensywnej akcji budowlanej. Szybko i sukcesywnie niszczono też istniejące grody.
Zaczęto budować w technologii nie istniejącej wcześniej na tych terenach. Były to wielkie, militarne twierdze. Miały one wysokość czteropiętrowego bloku z dzisiejszych czasów. Budowano je w niezwykle szybki i skuteczny sposób. Akcja budowlana miała 4 fazy.
A one dokładnie pokrywają się z falami napływu do Polski bliskowschodnich (samanidzkich) srebrnych dirhemów.
– Archeolodzy sukcesywnie wykopują je od kilkudziesięciu lat, hurtowo, mówimy o setkach tysięcy tych monet. Pochodzą z obszarów dzisiejszego Iranu i Afganistanu. Te monety mają wybite daty, można więc precyzyjnie określić, z jakich lat pochodzą i z której mennicy wyszły – mówi nam Kacper Pobłocki.
Dodaje, że te dwie sprawy (akcja budowlana i napływ monet) są ze sobą skorelowane. Z tych dwóch niepodważalnych faktów, można wysnuć tezę, że grody obronne Piastów zostały zbudowane za muzułmańskie pieniądze.
– Teraz musimy się zastanowić nad jedną ważną rzeczą. Skąd tyle irańskich monet znalazło się na terenie Wielkopolski (ale nie tylko, bo na mapie punktów znalezionego srebra są też obszary bałtyckie i Ukraina)? Tym bardziej, że było to srebro przeznaczone na eksport, bowiem państwa islamskie bardzo świadomie używały swojej polityki monetarnej, by zalać konkretne terytoria (m.in. Wielkopolskę) srebrem. Musimy się zastanowić, co uzyskiwali w zamian – pyta dr Pobłocki.
I od razu odpowiada: najbardziej chodliwym towarem w tamtych czasach byli ludzie. Polska w tamtym okresie była puszczą, przypominającą może dzisiejszą Amazonię. Nie było u nas nic innego, co mogłoby być poszukiwane w świecie islamu. A był on wówczas epicentrum, sercem euroazjatyckiej gospodarki, Polska zaś jednym z najbardziej odizolowanych i zacofanych regionów.
– Stąd hipoteza o handlu ludźmi, nie ma bowiem jednoznacznych dowodów, przyznania się Mieszka I do handlu niewolnikami. Jest to jednak jedyne sensowne wytłumaczenie. Była to doskonale skoordynowana akcja połączona z militarną ekspansją. Likwidowane grody były zastępowane nowymi. A ich mieszkańcy brani w niewolę, biznes wojenny i łowienie niewolników były ściśle powiązane – twierdzi Kacper Pobłocki.
Istnienie Mieszka I i jego szybko rosnące znaczenie potwierdza kilka źródeł pisanych (głównie arabskich) oraz relacja Ibrahima ibn Jakuba. Był to żydowski kupiec, który został wysłany z arabskiej Hiszpanii prawdopodobnie na przeszpiegi w rejony słowiańszczyzny i dotarł do Pragi. Z jego kilkustronicowej relacji, po raz pierwszy dowiadujemy się o istnieniu bezimiennego króla północy.
– Mieszko prawdopodobnie bardzo szybko i niespodziewanie dla całej cywilizowanej Eurazji zyskiwał na znaczeniu. Ibn Jakub podaje, że Mieszko dysponował armią 3000 konnych. Nawet jeśli ta liczba jest nie do końca prawdziwa, to wiadomo, że Mieszko w każdym razie armię miał i prowadził wojny. Jest jednocześnie oczywiste, że jednym z głównych celów wojen było branie jeńców i sprzedawanie ich do świata islamu – twierdzi Pobłocki.
Dodaje, że był to naturalny kierunek, bo Europa łacińska była najbardziej zacofaną częścią Euroazji.
– Świat islamu był jedyną kulturą, która miała kontakt z każdą inną częścią kontynentu. W tym czasie Bagdad był milionową metropolią, pełną bogactwa, bibliotek, towarów z każdego zakątka ówczesnego świata, napędzaną przez skomplikowany system gospodarczy. U nas to biznes niewolniczy był najbardziej intratny – mówi nam Kacper Pobłocki.
Antropolog dodaje, że ślady niewolnictwa można znaleźć u nas do dzisiaj. Grody Mieszka I budowali prawdopodobnie również niewolnicy, oni też zaopatrywali je w potrzebne towary. Świadectwem tego są nazwy tzw. osad służebnych, czyli miejscowości takich jak Piekary, Świniary, Winiary, Psiary, Sokolniki.
– Takich miejscowości w Polsce jest ok. 600 i są zlokalizowane w pobliżu metropolii jak Poznań czy Gniezno, Kraków, Wrocław. Osadzano w nich niewolników. Ale osad służebne mają też takie nazwy jak Węgrzyny czy Prusaki, stąd można wnioskować, iż były zasiedlane przez wziętych do niewoli po wyprawie wojennej na Prusy albo Węgry – mówi nam Pobłocki.
Dodaje, że taki system funkcjonował przynajmniej przez pierwsze 250 – 300 lat działania państwa polskiego.