Pracownicy Huty w Zawierciu są w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Od pół roku otrzymują tylko cząstkę pensji, a pracodawca oferuje im rekompensatę w formie... tego, co sami wyprodukowali.
To nie koniec absurdów. Jarosław Chłosta, prezes huty, zamiast zadbać o zarobki pracowników, narzeka, że protesty psują wizerunek zakładu. Przekonuje, że klienci dzwonią, mówiąc że nie chcą współpracować z miejscem, które nie płaci pracownikom. Ci protestowali w środę w Zawierciu w obronie zakładu i swoich pensji.
– Ten protest będzie mieć fatalny wpływ zarówno na wizerunek huty, jak i całego miasta. Klienci już teraz dzwonią i nie chcą współpracować z zakładem, który nie płaci swoim pracownikom – twierdzi Chłosta w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”.
Powyższa wypowiedź świadczy o tym, że Chłosta zupełnie nie przejmuje się losem swoich podwładnych, którzy są w fatalnej sytuacji. – Możemy brać karafki, kieliszki. Nie musimy. To jest drogie, trudno sprzedać. I poniżej godności. Nie jestem od sprzedawania, robię to co potrafię. Bolą od tej pracy oczy, kręgosłup – mówi w rozmowie z TVN24 pani Grażyna, pracownica huty. Kobieta dodaje, że pracownicy zapożyczają się, by związać koniec z końcem.
– Sytuacja pracowników jest bardzo trudna. Od miesięcy nie dostają wynagrodzenia, zmusza się ich do odbierania pensji w produkowanym przez hutę szkle. W związku z brakiem płatności dostawca odciął dostawy prądu i produkcja odbywa się obecnie z użyciem agregatów prądotwórczych – opowiada z kolei Łukasz Wolny z Partii Razem.
Partia Razem wychodzi z założenia, że hutę powinien przejąć samorząd regionu i utworzyć w niej instytucję kultury, ale przy jednoczesnym zachowaniu produkcji. W 1998 r. przekształcono hutę w spółkę akcyjną. W 2009 r., już po okresie upadłości, kupili ją nowi inwestorzy, lecz ta znów chyli się ku upadkowi.
Zakład istnieje od 1884 roku. Obecnie huta szkła zatrudnia kilkaset osób.