Im głośniej przedstawiciele rządu mówią o złej inwestycji KGHM w Chile, tym lepiej ta się miewa. Jak twierdzą nasi rozmówcy, kopalnia Sierra Gorda radzi sobie coraz lepiej i zamiast miliardów strat przynosi zyski. Ale trzeba umieć je dostrzec.
Na samym wstępie zaznaczają, że o słynnej inwestycji nie będą się wypowiadać pod nazwiskami, bo sprawa jest mocno polityczna. Obecni rządzący co rusz podkreślają, że zagraniczna inwestycja KGHM była bezmyślna, kosztowała za dużo i przynosi gigantyczne straty. Ale przyznają też, że za 3-4 lata chilijska Sierra Gorda będzie przynosić zyski i w zasadzie to wcale nie jest tak źle.
Co ciekawe, ten dwugłos pochodzi ze sfer rządowych. Jednego dnia dowiadujemy się jednego, drugiego sytuacja jest przedstawiana zupełnie inaczej. Kupnem kopalni na drugim końcu świata zajmują się służby specjalne, ale o końcu śledztwa albo jednoznacznych wnioskach nie słychać.
Dlaczego w ogóle KGHM kupił jakąś kopalnię w odległym Chile? To była decyzja biznesowa – mówi nam jeden z byłych menedżerów Sierra Gorda. Złoża miedzi w Polsce, a to głównie jej wydobyciem zajmuje się KGHM, są coraz trudniejsze w eksploatacji. W uproszczeniu ich kształt przypomina zakopany w ziemi dysk. Na początku eksploatacja była w południowej części "dysku" i dotyczyła głębokości około 650 metrów pod powierzchnią (okolice Lubina). Teraz KGHM schodzi poniżej 1200 metrów i dalsze partie złoża, położonego na północy (okolice Głogowa), zalegają jeszcze głębiej.
– A to znacznie podnosi koszty wydobycia. Nie chodzi przecież o to, by wydobywać coraz mniej i coraz drożej -dodaje były menadżer wydobywczego giganta. A koszt pozyskania tego surowca z obszarów północnych jest wyższy o kilkadziesiąt proc., niż tych już wyeksploatowanych. Niedawno jeden z ministrów chwalił się, że wszyscy na świecie zazdroszczą nam, że umiemy wydobywać rudę z tak dużych głębokości.
– Raczej się dziwią, że próbujemy, bo wraz z głębokością i kosztami rośnie zagrożenie dla górników. Coraz częściej dochodzi do tąpań, pojawiają się nowe zagrożenia gazowe, a dalej łatwiej nie będzie. Górnicy narzekają, że pracują w warunkach tropikalnych, przy ekstremalnie wysokiej wilgotności oraz w obszarze, gdzie temperatura skał przekracza 45 stopni Celsjusza – twierdzi nasz rozmówca.
Między innymi dlatego KGHM od wielu lat szukał możliwości wykorzystywania nowych złóż. Wybór padł na Chile. W tym kraju złoża cennych minerałów są wyjątkowo bogate i stosunkowo łatwe w eksploatacji. Z 10 największych na świecie koncernów górniczych, każdy posiada kopalnie w Chile. A do tej dziesiątki należy też KGHM.
Drugi z naszych rozmówców, ekspert górniczy podkreśla, że inwestycja w Sierra Gorda była dokładnie przemyślana. Bolą go słowa ministra Henryka Kowalczyka, który twierdzi, że to inwestycyjna nonszalancja.
– Cóż, to bardzo nonszalancka wypowiedź, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Przez kupnem spółki QuadraFNX, do której należało złoże w Chile, KGHM dokładnie zbadał sytuację, doradcami w tej transakcji były m.in. renomowane banki inwestycyjne: BNP Paribas, Rotschild, Citibank. Dość powiedzieć, że pierwszy wyścig o zakup udziałów w projekcie Sierra Gorda przegraliśmy z japońskim koncernem Sumitomo, który zaoferował wyższą cenę – twierdzi.
Wtedy w KGHM pojawił się pomysł, by w celu przejęcia m.in. projektu Sierra Gorda, kupić całą QuadręFNX. Tym bardziej było to atrakcyjne ponieważ strona japońska zorganizowała 1 mld USD finansowania na budowę tej kopalni z banków japońskich.
Złoża w Sierra Gorda zostały odkryte w 2006 r. KGHM przejął projekt, który od maja 2011 r. był wspólnym przedsięwzięciem QuadraFNX (55 proc.), Sumitomo Metal Mining (31,5 proc.) i Sumitomo Corporation (13,5 proc.). Sama kopalnia odkrywkowa Sierra Gorda została uruchomiona w czerwcu 2014 r. Przez najbliższe 24 lata ma eksploatować złoże miedzi i molibdenu w północnym Chile.
Mało mówi się o tym, że sytuacja finansowa i potencjał zasobowy kopalni Sierra Gorda w momencie transakcji przejęcia była dokładnie znana. QuadraFNX, czyli bezpośredni właściciel kopalni, była bowiem notowana na giełdzie w Toronto.
– Ta giełda bezkompromisowo podchodzi do publikowania fałszywych informacji. Za kłamanie w raportach geologicznych idzie się po prostu do więzienia. Dlatego też do informacji, które publikują notowane na niej spółki górnicze można podchodzić z dużym zaufaniem – twierdzi nasz rozmówca.
Pytany o to, czy KGHM przypadkiem nie przepłacił za kopalnię, twierdzi, że firma dysponowała kilkoma niezależnymi wycenami banków inwestycyjnych oraz wewnętrzną wyceną zrobioną przez KGHM, która była zbieżna z ceną zapłaconą kilka miesięcy wcześniej przez Japończyków z Sumitomo.
Jednocześnie KGHM zainwestował w uznanym i dynamicznie rozwijającym się obszarze górnictwa miedzi. Inwestycje tu mają między innymi tacy potentaci branży miedziowej jak BHP Billiton (kopalnia Spence), Antofagasta (kopalnia Esperanza) oraz największy producent miedzi na świecie – państwowy Codelco (kopalnia Chuquicamata). Ponadto w ostatnich tygodniach BHP Billiton ogłosił inwestycję kolejnych 2,5 mld USD na rozbudowę kopalni Spence, która jest oddalona od Sierra Gordy jedynie o 6 km.
Straty?
– Pomimo czasowego spadku cen miedzi po zainwestowaniu w projekt Sierra Gorda, perspektywy dla metali przemysłowych, a w szczególności dla miedzi są bardzo dobre, co potwierdzają ich obecne, kilkudziesięcioprocentowe wzrosty cen. Prezes KGHM pan Radosław Domagalski-Łabędzki jeszcze w styczniu br. twierdził, że cena miedzi utrzyma się niewiele powyżej 5 tys. USD za tonę i nie ma podstaw do dalszych wzrostów. Tymczasem dzisiaj notowania przekroczyły 7 tys. USD za tonę, co pokazuje prezesowi, jak trudno prognozować jest ceny metali na rynku – mówi nam menedżer.
Dodaje, że odpisy, które KGHM robił w związku z niską ceną miedzi, nie zostały nigdy zaktualizowane, więc obecnie nie przedstawiają realnej sytuacji chilijskiej inwestycji. – Cena miedzi w dolarach wzrosła od tego czasu o ponad 50 proc. A przecież sytuacja z niskimi cenami dotyczyła tylko krótkiego okresu z życia kopalni. Tymczasem cena wzrosła, odpisy nie są zmienione, na papierze mamy gigantyczną stratę – zżyma się.
Kolejną sprawą, o której wspomina nasz rozmówca jest zaplanowany kilka lat temu system transferu zysków z kopalni. Nie jest bowiem tajemnicą, że kopalnia zagraniczna na poziomie księgowym nie powinna być specjalnie rentowna. Dlaczego?
– Cóż, wiele mówi się o tym, że to bardzo źle, gdy zagraniczne spółki wyprowadzają zyski z Polski. Ale przecież KGHM zrobi to samo w Chile, bo będzie chciał uniknąć wysokiego podatku od dywidendy w wysokości 35%. Ten mechanizm podatkowy trzeba zrozumieć i wiedzieć, że strata księgowa netto była zaplanowana od samego początku – mówi menedżer. Dodaje, że odpisy to nie realne straty, a stan faktyczny kopalni trzeba oceniać nie po zysku netto, ale o poziomie EBIDTA.
Jego zdaniem, perspektywy dla kopalni są znakomite. Przy wydobyciu 100 tys. ton rocznie 1000 USD różnicy w cenie to 110 mln dolarów więcej. Tymczasem w ciągu ostatniego roku cena podskoczyła z 4,2 tys. dol. za tonę do ponad 7 tysięcy. To oznacza wzrost cen miedzi o ponad 60 proc., a więc rentowność wyższą o 300 mln dolarów rocznie. Podobne wzrosty odnotowały ceny molibdenu, który jest bardzo ważnym produktem dla Sierra Gorda.
Złe, bo nie w kraju
– Na dodatek sprawa ociera się o krajową politykę. Chodzi głównie o trzy sprawy. Po pierwsze, inwestycja była przeprowadzana w czasie rządów PO, więc z góry wiadomo, że jest zła. Po drugie, Zarząd KGHM w 2016 roku, pod kierownictwem prezesa Skóry, nie miał kompetencji do zarządzania globalnym projektem i bojąc się odpowiedzialności chciał zrzucić ją na poprzedników. A na koniec trzeba pamiętać o tym, że lokalne lobby polityczne i związkowe chciało, aby wszystkie pieniądze KGHM były przejadane w Polsce – twierdzi ekspert od górnictwa.
Swoje trzy grosze wrzuca też nasz pierwszy rozmówca – menedżer.
– Wie pan, że w Chile podatek od niektórych kopalin jest bardzo niski? A w Polsce jest najwyższy na świecie. Na dodatek w Polsce im wyższa cena miedzi, tym wyższy jest ten podatek bez względu na to jaki jest koszt produkcji. To stawia pod znakiem zapytania rentowność każdej inwestycji w tym sektorze. De facto jest to sposób ominięcia akcjonariuszy mniejszościowych. Po prostu im większy podatek, tym więcej pieniędzy trafi do skarbu państwa a jednocześnie mniej zysku do podziału pozostanie dla tych mniejszych akcjonariuszy – twierdzi.
Warto dodać, że w I kwartale tego roku, chilijska kopalnia w końcu odbiła się od dna. Według raportu KGHM, Sierra Gorda pierwszy raz w historii zanotowała 9 mln. dol. zysku operacyjnego.