Do mieszkanki niewielkiej miejscowości Kadzidło dotarła autorka bloga „Mieszkanicznik od Podszewki”. Kobieta wraz z mężem rozpoczęła budowę domu w 2012 roku. Kredyt, który małżeństwo wzięło na ten cel sprawił, że na wykończenie wnętrza nie zostało już dużo pieniędzy. Ale na ten problem udało się znaleźć rozwiązanie.
Większość prac wykończeniowych kobieta wykonywała razem z mężem, zamiast parkietu na podłodze zdecydowała się na linoleum, które na pierwszy rzut oka łudząco przypomina klasyczne panele podłogowe. Na 130 metrów podłogi pani Renata wydała łącznie...4 tys. złotych.
A to stanowiło i tak jeden z poważniejszych wydatków. Wewnętrzne drzwi państwo Olbrasiowie kupili od sąsiadów (po 100 zł za sztukę), a jedną ze ścian postawili z cegły kupionej wcześniej od znajomego za 400 zł.
Drogie płytki ceramiczne, którymi wykłada się ściany w kuchni kobieta zastąpiła zwykłą tapetą. Wszystko po to, by jak opowiada, mieć możliwość szybkiej zmiany wystroju. Ten sam materiał znalazł zresztą zastosowanie również w łazience. Wyjątek stanowi fragment ściany, do której przylega prysznic. – Urządzenie każdej z dwóch łazienek, już razem z sanitariatami, nie kosztowało nas więcej niż 2 tysiące złotych – relacjonuje kobieta.
Więcej pracy państwo Obrasiowie musieli włożyć w budowanie stołu, który w rzeczywistości jest grubą drewnianią deską, do której para przymocowała nogi znalezione na złomie. Wokół niego stoją krzesła, których pozbyli się poprzedni właściciele. Za stolik kawowy robi natomiast...stary kufer odziedziczony po pradziadku. Para zdecydowała się bowiem nie wydawać pieniędzy na nowe meble. W taki sposób para weszła w posiadanie np. fotelu i szafy, których pozbyli się wcześniej rodzice pani Renaty. Końcowy efekt można obejrzeć w tym miejscu.