Polskie start-upy mają się coraz lepiej – wynika z raportu stworzonego przez StartUp Poland. Już co 8. z nich dociera do fazy ekspansji, a przeważająca większość z nich śmiało sięga po pieniądze od klientów i firm z rynków zagranicznych.
Szeroko zakrojone badanie przeprowadzone przez Fundację Startup Poland objęło swoim zasięgiem 621 start-upów. Do ostatniej fazy rozwoju – ekspansji – dociera 16 proc. z nich.
– To normalne i statystycznie uzasadnione, że nie każda koncepcja biznesowa się sprawdza. Cieszyć powinno to, że ekspandujących projektów przybywa. To po pierwsze szansa na zwrot pieniędzy inwestorom, po drugie – nowe miejsca pracy dla specjalistów klasy kreatywnej w segmentach gospodarki opartych na wiedzy – komentuje dla INN:Poland Maciej Sadowski ze StartUp Hub Poland.
Kolejne wnioski? Polskie start-upy nie boją się wychodzić poza granice kraju. Praktycznie wszyscy założyciele (poza grupą 6 proc.) zadeklarowali, że przynajmniej część przychodów uzyskują dzięki sprzedaży poza naszymi granicami. Część z nich na zagranicznych klientach wręcz bazuje. Ponad 1/3 uzyskuje w ten sposób od 80 do prawie 100 proc. swoich przychodów.
– To ważne, żeby duży wewnętrzny rynek w Polsce nie stał się pułapką lokalności i nie zniechęcał do sprzedaży tylko w kraju. Myślenie o zaoferowaniu się na innych rynkach jest jaskółką dojrzewania naszego rynku. Bez globalnych aspiracji pozyskanie dobrego VC często staje sie niemożliwe – mówi Sadowski.
Start-upowcy zajrzeli do swoich portfeli
Polskie start-upy radzą sobie coraz lepiej, ale bez dostępu do finansowania nie przetrwają. Wydaje się więc, że uruchomienie Polskiego Funduszu Rozwoju było strzałem w dziesiątkę. Środowisko od lat narzeka na bierność inwestorów i problemy z pozyskaniem środków na działalność, ale przez ostatni rok zjawisko jeszcze się nasiliło. W ubiegłym roku z własnych pieniędzy biznes rozkręcał co drugi founder w Polsce, z najnowszego raportu wynika, że obecnie już 62 proc. decydowało się na, przynajmniej częściowe, samofinansowanie. Znaczne oparcie w szukaniu funduszy stanowią również krajowe i zagraniczne venture capital (40 proc.) oraz PARP i NCBR (38 proc.).
– Coraz częściej spotykam founderow, którzy posiadają doświadczenia i oszczędności z lat spędzonych w korporacjach. Co więcej chwilowa podaż inwestorów wysokiego ryzyka w 2016 spadła. To mogło zmusić pomysłodawców do głębszego sięgnięcia do własnych portfeli – komentuje Sadowski.
Brak doświadczenia to mit
Mitem okazuje się wizerunek polskiego start-upowca jako kompletnego biznesowego nowicjusza, który tuż po skończeniu studiów rusza szukać szczęścia w inkubatorze przedsiębiorczości skuszony wizją dopisania sobie CEO przed nazwiskiem. Okazuje się bowiem, że start-up bezpośrednio po studiach założył zaledwie co 8. ankietowany. Większość założycieli to osoby, które mają już za sobą doświadczenia zawodowe. W środowisku dominują jednak osoby młode – prawie 60 proc. z nich to trzydziestolatkowie.
Okupują oni głównie duże miasta. Główne ośrodki to Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań i Trójmiasto. Z tych aglomeracji wywodzi się ponad połowa polskich start-upów.
Big data bezkonkurencyjna
Czym handlują nasi przedsiębiorcy? W tym elemencie króluje biga data (19 proc.), co nie powinno specjalnie dziwić. Niedawno pisaliśmy o tym, że sektor, który pomaga firmom gromadzić i wykorzystywać informacje na temat klientów rośnie jak na drożdżach czego przykładem są takie przedsiębiorstwa jak Cloud Technologies. Duży odsetek start-upowców rozwija się również w zakresie narzędzi badawczych (17), internetu rzeczy i narzędzi dla programistów i developerów (po 14 proc.).
Swoje usługi sprzedają przede wszystkim małym i średnim przedsiębiorstwo, które stanowią 61 proc. klientów. Zaraz za nimi plasują się korporacje (40 proc.). Zaledwie co trzeci odbiorca usług i produktów to osoba indywidualna. Zdaniem twórców raportu taka polityka ma swoje uzasadnienie, bo start-upy działające w segmencie B2B częściej osiągają stałe przychody niż ich odpowiedniki sprzedające w modelu B2C.