Nie ma nic prostszego niż wypromowanie się za pomocą znanego nazwiska. Z takiego wniosku wyszedł zapewne twórca fanpage'a „Lewandowski Robert” (sic!). Choć przekręt wydaje się grubymi nićmi szyty, nabiera się na niego zaskakująco dużo osób. Fałszywe konkursy, w których autor obiecywał wygranie samochodu Lewandowskiego, dostawały tysiące udostępnień.
Agencja Stor9, odpowiedzialna za wizerunek polskiego piłkarza, twierdzi, że zna temat nieoficjalnego profilu. W przesłanym do INN:Poland komunikacie czytamy:
Mamy świadomość funkcjonowania w sieci fałszywych profili zarówno Roberta jak i Anny Lewandowskich. Na bieżąco monitorujemy sieć, wykorzystując najnowocześniejsze narzędzia i bacznie obserwujemy powstające profile. W przypadku profili, które oprócz wprowadzania internautów w błąd, niosą również szkodę wizerunkową Roberta czy Anny poprzez szerzenie nieprawdziwych treści - jak choćby tej z konkursem, w którym można było rzekomo wygrać jeden z samochodów Roberta - podejmujemy stosowne kroki. W takich przypadkach zawsze kontaktujemy się z danym profilem i występujemy o usunięcie go, natomiast gdy ta metoda nie przynosi rezultatu, wstępujemy na drogę prawną.
Póki co, fałszywe konto hula jednak po sieci w najlepsze. Pierwszy wpis zamieszczony na fanpage'u jest z dnia 26 sierpnia. To zdjęcie profilowe z 1,4 tys. reakcji i niemal setką komentarzy. Potem na profilu zaczęły pojawiać się dziwne konkursy. Niektóre z nich oferowały np. zdobycie samochodu piłkarza. Jak widać na załączonym screenie, do wzięcia udziału miał rzekomo zachęcać...sam Robert Lewandowski.
Dokumentację trzeba było jednak robić błyskawicznie. Konkursy pojawiają się i znikają w ciągu kilku godzin, co znacznie utrudnia zgłoszenie oszustwa. Ten krótki okres pozwala jednak na to, by strona obrastała w lajki. Warunkiem wzięcia udziału w losowaniu samochodu było udostępnienie fanpage'u i wpisanie w komentarzach swojego imienia. W ciągu kilku dni profil zyskał ponad 30 tys. użytkowników, a w momencie pisania tekstu (6 września) miał ich na koncie już przeszło 42 tys. Imponujące, jak na tak krótki czas działania.
Co więcej, strona zaczęła udostępniać konkursy także innych podstron. Takich, które mają na koncie ledwie kilka tysięcy polubień. O co chodzi? O wyjaśnienie poprosiliśmy ekspertkę z zakresu social media i właścicielkę agencji Wobuzz, Monikę Czaplicką. Możliwych wariantów jest kilka – słyszymy.
Na większości z nich twórca może jednak zarobić. Czaplicka wskazuje, że fanpage mógłby zostać stworzony po to, by stworzyć sobie bazę ludzi. W jakim celu? Autor może „nakarmić” profil takimi pustymi lajkami i sprzedać go jakiejś firmie. – Nowa firma kupuje, zmienia nazwę i ma całkiem duży i bezużyteczny fanpage – opowiada ekspertka. Na Allegro każde 1000 lajków możemy potem sprzedać za kilkanaście złotych. Zarobek jest, a wysiłek to przecież prawie żaden.
Inny równie prawdopodobny wariant? – Ktoś tworzy popularny fanpage, żeby sprzedawać na nim miejsce reklamowe na konkursy i posty – zauważa Czaplicka. Za taką wersją przemawia fakt, że strona udostępniła miejsce pod konkurs innego, dużo mniejszego fanpage'u o nazwie „Konkurs Meblowy Furniture”. Ten, jak cała reszta, znikł jednak z tablicy w ciągu kilku godzin po opublikowaniu.
To jednak nie koniec możliwości. Ekspertka dodaje, że strona mogła powstać np. po to, by w odpowiednim momencie zrobić konkurs wymagający podania maila. A takie bazy są dla przedsiębiorstw bezcenne. Działanie, które obserwujemy na stronie „Lewandowski Robert” może być również wykorzystywane do trollowania i hejtowania pod innymi profilami. – One też muszą mieć jakieś neutralne treści, żeby nie wyglądać podejrzanie – mówi Czaplicka. Taki wariant wydaje się to jednak mało prawdopodobny. Ciężko sobie bowiem wyobrazić, że profil „Lewandowski Robert” nabija sobie tysiące lajków tylko po to, by trochę potrollować w komentarzach.
No i jeszcze jedna opcja. – Jakiś pasjonat prowadzi profil Roberta i wrzucał konkursy dla szybkiego zyskania popularności strony, drugi fanpage należy do niego, więc sobie pomaga na stronach – dodaje Czaplicka. Biorąc pod uwagę, że informacji o samym „Lewym” na stronie jest jak na lekarstwo (poza konkursami pojawiły się tylko dwa zdjęcia), taka możliwość również wydaje się jednak mało prawdopodobna. Komentarza od twórcy profilu nie udało nam się uzyskać.
Profil Lewandowskiego nie jest oczywiście wyjątkiem. Choć media co chwila informują o kolejnych oszustwach, Polacy zaczynają klikać jak obłąkani, ilekroć przed ich oczami zamajaczy wizja łatwej do zdobycia nagrody. W ostatnich dniach furorę robi np. „konkurs” hotelu Gołębiewski. Fałszywy fanpage ma już 44 tys. obserwujących (tyle samo co oficjalny), a post obiecujący tygodniowy pobyt za darmo zdobył ponad 80 tys. udostępnień. – Drodzy goście, informujemy, że nie ogłosiliśmy konkursu, wymagającego od Państwa potwierdzania wygranej kosztownym SMS-em, ani wpłatą na rachunek. Dyrekcja hotelu i policja prosi osoby poszkodowane o składanie zeznań w najbliższym komisariacie policji – czytamy na oficjalnej stronie „Gołębiewskiego”.