
Reklama.
W planach Taurona jest, by klienci płacili tylko za rzeczywiste, a nie prognozowane zużycie prądu. – Większość liczników w Polsce to liczniki analogowe. Pracujemy nad tym, żeby z tych liczników, albo tanich liczników elektronicznych, móc na bieżąco sczytywać dane – twierdzi w rozmowie z money.pl Jarosław Broda, wiceprezes Grupy Tauron.
Dochodzi do tego jeszcze problem komunikacji licznika z urządzeniami, gdy interesuje nas sprawdzenie, ile możemy zaoszczędzić np. poprzez wyłączenie zamrażarki w lodówce lub odłączenie od gniazdka ładowarki. – Te rozwiązania już są, mamy je też w ofercie, ale jeszcze dużo pracy przed nami, żeby były szeroko dostępne i tańsze – dodaje.
Do zmian dojdzie w ciągu nadchodzących pięciu lat. Zapłacimy wówczas za realne zużycie prądu. Tauron stawia na to, by to klient znajdował się w centrum zainteresowania. To on ma być bowiem beneficjentem nowych rozwiązań.
Tauron podpisał niedawno trzy umowy w zakresie dofinansowania projektów – dotacja wyniosła 20 mln zł. Dzięki niej możliwa jest modernizacja i budowa sieci elektroenergetycznej średniego i niskiego napięcia, jak i kompleksowa modernizacja rozdzielni sieciowych.
Firma ma też w planach wprowadzenie w Polsce na szeroką skalę sieci ładowarek samochodowych.
Tauron to 258 tys. km linii energetycznych na obszarze 57 tys. km kw., rocznie przesyła ok. 45 tys. gigawatogodzin energii. Liczba klientów Taurona wynosi 5,4 mln.