
Reklama.
– Po sierpniu utrzymała się nadwyżka w budżecie i wyniosła ok. 2 mld zł – twierdzi.
W lipcu rząd chwalił się rekordową nadwyżką budżetową. Był to okres, kiedy wpływy z podatku VAT wzrosły o 15 proc. w stosunku do czerwca 2016 r., Dzięki temu do budżetu w ubiegłym miesiącu wpłynęło 11 mld zł. Wyższe były też wpływy z tytułu innych danin. W pierwszym półroczu podatek od towarów i sług dał fiskusowi prawie 80 mld zł, podczas gdy ubiegłym roku tylko 62,4 mld zł z VAT.
13 czerwca wpłynęło ponadto na konto Ministerstwa Finansów wpłynął przelew z Narodowego Banku Polskiego, który zapewnił 8,74 mld zł zysku za ubiegły rok. Dało to – teoretycznie – 2,4 mld zł nadwyżki.
Szybko okazało się, że tak dobre wyniki są jedynie sprytną manipulacją rządu. Fiskus oddał bowiem przedsiębiorcom o ponad 10 mld zł zwrotu podatku VAT mniej niż rok temu. Zwracano więc VAT o wiele wolniej niż w ubiegłym roku.
Gdyby utrzymano zeszłoroczne tempo zwrotów, mielibyśmy do czynienia z deficytem, bo dochody budżetowe byłyby o 10,18 mld zł mniejsze. Deficyt wyniósłby 4,18 mld zł. Sprytny manewr ze zwrotami podatku VAT pozwolił sztucznie uzyskać nadwyżkę.
Słowa Kowalczyka należy więc potraktować z dużą rezerwą. Przypomnijmy, jeszcze kilka dni temu, Leszek Skiba wiceminister finansów mówił, że po sierpniu musimy się przygotować na deficyt finansowy, który może wynieść kilka miliardów złotych.