Szykuje się prawdziwa rewolucja w polskim szkolnictwie wyższym, która wywróci wszystko do góry nogami. Za wszystkim stoi Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
W ramach nowej ustawy mamy drastyczne ograniczenie naboru na studia doktorancie. Wiąże się to jednak z godziwym stypendium doktoranckim dla każdego studenta. Chodzi mianowicie o 110 proc. pensji minimalnej przez pierwsza dwa lata i 170 proc. w trakcie dwóch kolejnych.
Gowin ma nadzieję, że rząd przyjmie ustawę i skierują ją do Sejmu na przełomie roku. Liczy ponadto, że wiosną 2018 r. ustawa zostanie przyjęta przez parlament.
– W toku konsultacji nad ustawą będziemy jeszcze testować inne rozwiązanie, alternatywne, polegające na tym, aby studenci studiów dziennych na uczelniach niepublicznych mogli odpisywać sobie koszty studiów od podatku. Tutaj myślę, że to rozwiązanie uczciwe, bo nie należy różnicować studentów na dwie kategorie – lepszych i gorszych; ale wymaga to akceptacji ze strony Ministerstwa Finansów i całego rządu – twierdzi minister nauki.
Zdaniem Gowina, reforma nauki i szkolnictwa wyższego to priorytet, doprowadzi bowiem do rozwoju gospodarczego kraju. Od wtorku wszyscy będą mieli miesiąc na zgłoszenie swoich uwag do ustawy. Pracowało nad nią około 7 tys. naukowców, studentów, doktorantów i przedstawicieli administracji uczelni.
Ustawa ma jednak marne szansę na akceptację ze strony rządu i klubu PiS. Bez ogródek przyznaje to Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu. Na antenie radiowej Trójki, Terlecki stwierdził, że trudno zaaprobować projekt, którego wcześniej nie nikt nie widział. Według niego, część pomysłów Gowina jest co najmniej dziwna. Chodzi m.in o wydłużenie studiów zaocznych i nierówne traktowanie mniejszych uczelni.
Gowin przekonuje, że studia stacjonarne powinny przekazywać podobną wiedzę i umiejętności jak studia zaoczne. W związku z tym konieczne jest ich wydłużenie. Studia niestacjonarne licencjackie trwałyby o semestr dłużej, podobnie jak uzupełniające magisterskie, zaś jednolite magisterskie (prawo, psychologia) o dwa semestry.
Najważniejszą kwestią jest to, czy taka reforma może się udać. – Powodzenie reformy będzie zależeć od zwiększenia publicznych wydatków na naukę i szerokiego wsparcia elit politycznych, w których ważną rolę odgrywa niestety zachowawcza część tzw. lobby profesorskiego, obecna także w samej partii rządzącej – twierdzą eksperci Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego dr hab. Radosław Rybkowski i dr Marcin Kędzierski.
Dodają, że potencjał naukowo-badawczy niektórych ośrodków nie pozwala na rzeczywiste uprawianie nauki. Szansą dla nich są gruntowne zmiany proponowane w nowej ustawie., które wymagają ponownego przemyślenia i określenia swej misji.