
Reklama.
Miałaby ona zniechęcić nas do jedzenia frytek czy hamburgerów. Możemy jednak zakładać, że chodzi głównie o to, by do budżetu wpłynęły dodatkowe pieniądze – ok. 300 mln zł rocznie.
Resort Finansów tłumaczy się, że przyświecają mu inne pobudki. – Danina nie ma celu fiskalnego, ale prozdrowotny. Miałaby zmienić nawyki żywieniowe konsumentów, przede wszystkim dzieci – przekonuje resort. Dodaje, że raport Najwyższej Izby Kontroli sprzed kilku dni pokazuje, że problem nadwagi lub otyłości dotyczy już 22 proc. uczniów polskich szkół.
Inspiracją jest to, co jeszcze w 2011 r. wprowadzono na Węgrzech – powszechnie nazywa się to „podatkiem od chipsów”. Obecnie resort analizuje, jak obłożyć specjalną daniną towary, które zawierają duże ilości cukru, soli czy szkodliwych tłuszczów. Ponadto Ministerstwo Finansów zakłada, że podatek obejmie także produkty, które powstały dzięki zamiennikom surowców, chodzi m.in. o słodzik.
Nowa danina będzie przypominała akcyzę, dlatego o jej wysokości nie zadecyduje cena produktu, tylko ilość danego składnika, który się w nim znajduje, np. cukru. Dla przykładu, puszka słodzonego napoju, która średnio kosztuje ok. 2 zł, zostanie objęta podatkiem wynoszącą kilka groszy.
Z informacji, do których dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”, wynika, że resort jest gotów szybko przygotować odpowiedni projekt ustawy i przedstawić go do konsultacji.
Aktualizacja. Po publikacjach w mediach Ministerstwo Finansów zdementowało informację, jakoby pracowało nad podatkiem od „śmieciowego jedzenia”. – W związku z informacjami prasowymi informujemy, że MF nie prowadzi prac nad wprowadzeniem podatku na produkty zawierające cukier i sól – czytamy w oświadczeniu na Twitterze.
źródło: Dziennik Gazeta Prawna