Stopiątka to sieć pizzerii, która wyróżnia się nie tylko za pomocą nawiązań do PRL-u. Jej właściciel Marcin Ciesielski doszedł do wniosku, że nie zamierza ograniczać się do współpracy franczyzowej tylko z osobami, które mają duże oszczędności. Przedsiębiorca zaczął oferować pożyczki, które przekraczają nawet 50 proc. wartości inwestycji otwarcia nowego lokalu.
Otwarcie lokalu franczyzowego to kusząca i ryzykowna perspektywa jednocześnie. Z jednej strony po wysupłaniu kilkuset tysięcy złotych dostajemy wyposażony lokal działający w oparciu o sprawdzony model biznesowy i przetestowaną siatkę dostawców. To zazwyczaj pewny strzał. Z drugiej strony – znalezienie tych pieniędzy może nastręczać dużych trudności.
Pożyczki 0 proc.
Odpowiedź na to pytanie zdaje się podsuwać właściciel marki Mastergrupa, w skład której wchodzi sieć pizzeri Stopiątka, Stopiątka Express (jedzenie tylko na wynos) i Red Hot Chicken (oferująca dania z kurczaka). Jego firma po prostu pożycza znaczną część środków potrzebnych na rozruszanie interesu.
– Przedsiębiorca musi dysponować co najmniej 80 tys. złotych – tłumaczy Marta Kołakowska, dyrektor ds. franczyzy w Mastergrupie. Resztę może już dołożyć franczyzodawca. Mówimy tu o niemałych kwotach, bo wysokość nieoprocentowanej pożyczki waha się między 70 a 120 tys. złotych.
Mastergrupa uruchomiła już program , a pierwsi chętni podpisali umowy. Kim są? – Nie stawiamy warunków dotyczących doświadczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej. Zgłaszają się do nas m.in. młodzi ludzie, które decydują się porzucić pracę na etacie, ale nie mają pieniędzy na rozkręcenie własnego biznesu – tłumaczy Kołakowska. Kobieta opowiada, że w relacjach z franczyzobiorcą jej firma stawia przede wszystkim na (co raczej nie powinno dziwić) wiarygodność.
Przekonuje, że w trakcie rekrutacji liczy się więc przede wszystkim skłonność do ciężkiej pracy, gotowość do całkowitego poświęcenia się biznesowi (brak pobocznych interesów to jeden z warunków otrzymania pożyczki) i zapał do nauki.
Same chęci mogą jednak nie wystarczyć. Umowa z Mastergrupą, choć po powyższym opisie, może kojarzyć się ze stażem, jest jednak obarczona sporą odpowiedzialnością. Kilkudziesięciotysięczną podwyżkę trzeba spłacić w pół roku od uruchomienia lokalu. Margines błędu jest więc dość niewielki. Do tego dochodzi jeszcze opłata startowa – 5 tys. i comiesięczna opłata franczyzowa w wysokości 1,2 tys. złotych.
Syrena 105
Pierwsza restauracja pod szyldem 105 powstała w 1998 roku w Busku-Zdroju. Marcin Ciesielski był wówczas jeszcze studentem, który na Uniwersytecie Jagiellońskim zgłębiał tajniki mechaniki pojazdów. Od zawsze ciągnęło go jednak „nas swoje”. Postawił na gastronomię. W Krakowie rynek był już dość nasycony, ale w jego rodzinnym mieście nie było wówczas ani jednej pizzerii. I to właśnie tam Ciesielski postanowił wystartować z pierwszym lokalem.
Swojej fascynacji motoryzacją, a dokładniej starymi, PRL-owskimi samochodami postanowił dać upust w nazwie – Stopiątka to numer kultowej Syreny (model był produkowany w latach 1957-1983). PRL-owskie sentymenty nie ograniczyły się zresztą tylko do samej nazwy. Przedsiębiorca zakupił także jeden z tych zabytkowych samochodów, który dzisiaj uświetnia większość imprez związanych z otwieraniem nowych placówek.
Pojazd jeździ z miejsca na miejsce, bo w ostatnich latach sieć zaczęła rozwijać się dość szybko – w ciągu minionych dwóch lat rocznie przybywało kilkanaście nowych lokalizacji. Dzięki temu sama Stopiątka liczy dzisiaj 40 lokali, kolejnych 15 stanowi Red Hot Chicken. Ciesielski obstawił nimi największe miasta w Polsce – jego pizzerie możemy znaleźć w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Szczecinie, ale także szeregu mniejszych miejscowości.
Początkowo PRL-owskie akcenty były bardzo widoczne we wnętrzach lokali, dziś wystrój nowych lokali jest bardziej nowoczesny. Nadal jednak Stopiątka bawi się konwencją. Nazwy pizz mają PRL-owską konotację (np. Farelka, Bosto, Teleranek), a kanapy wyglądają identycznie jak tylne kanapy w legendarnej Syrenie 105.
Ciesielskiemu marzy się, by już wkrótce rozsiadały się w nich dziesiątki tysięcy Polaków. – Pół żartem, pół serio mówimy, że w najbliższych latach celujemy w 105 placówek – puentuje Kołakowska.