
Reklama.
Brane pod uwagę są trzy lokalizacje. Najsilniejszą pozycję ma Modlin, ale w grę wchodzą jeszcze Kraków lub Wrocław. Z Modlina Ryanair obsługuje obecnie 42 trasy, z Krakowa 56, a z Wrocławia 29.
Tani przewoźnik do tej porty nie obsługiwał tras łączonych. Wszystkie połączenia wykonywane były wyłącznie z punktu A do punktu B. Jeśli plan firmy zostanie zrealizowany, to się zmieni. Łączona trasa ma pomóc firmie w zdobyciu większej liczby klientów, zwłaszcza tych, podróżujących ze Wschodu na Zachód. W Polsce przesiadywaliby się pasażerowie ze wschodniej części naszego regionu (z Ukrainy czy Gruzji a w przyszłości także z Azerbejdżanu), którzy podróżują dalej na zachód Europy.
Negocjacje na Ukrainie nie idą jednak na razie najlepiej. Jak twierdzi Juliusz Kumorka, członek zarządu Ryanaira ds. regulacyjnych i prawnych, takie rejsy zostaną realnie uruchomione od sezonu zimowego w 2018 r. Przewoźnik zakłada, że popyt na tanie loty może być spory.
Boeingi 737, którymi lata Ryanair, nie są w stanie pokonać jednorazowo dużych odległości, dzielących np. środkową Ukrainę od zachodu Europy. Dlatego właśnie firma postanowiła, że potrzebny jest port przesiadkowy.
Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, dzięki swojemu położeniu Polska ma szansę stać się lotniczym pomostem pomiędzy wschodem a zachodem – tak twierdzi Alexandre de Juniac, dyrektor generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Lotniczych (IATA).
– Wcale się nie dziwię takim planom, bo nawet warszawiakom dość wygodne, a przede wszystkim tanie, lotnisko jest potrzebne. Zwłaszcza, gdy słyszymy, że Lotnisko Chopina jest do zaorania, a Centralny Port Komunikacyjny, który ma kosztować przynajmniej 35 miliardów złotych, będzie portem drogim. Przecież do Modlina kiedyś wreszcie zostanie doprowadzona kolej, a i drogi łatwo jest poprawić. Sam port z łatwością może przyjąć 40 milionów pasażerów – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” de Juniac.
źródło: rp.pl