
Reklama.
Ojciec pomysłodawcy start-upu, Piotra Strojnego jest właścicielem stawów rybnych. Przez wiele lat borykał się z problemem zimowej duchoty. Skute lodem akweny nie dawały rybom wielu szans na przeżycie. Opracował więc genialny w swej prostocie pomysł. Niewielki wiatrak postawiony obok stawu wystarczy spiąć z urządzeniem zasysającym powietrze i za pomocą przewodów rozprowadzającym je w wodzie. W ten sposób staw zimą nie zamarza a ryby mają dość powietrza do oddychania.
Patent sprawdza się też latem, szczególnie podczas upałów i tzw. przyduchy. Stojąca woda jest wtedy uboga w tlen a ryby zdychają.
Ten pomysł podchwycił Piotr Strojny i postanowił go udoskonalić i zastosować na dużo szerszą skalę. Do realizacji swojej idei Strojny zaprosił znajomego z uczelni, Marcina Drozda a także swoją żonę, Katarzynę. Piotr był na Politechnice Rzeszowskiej opiekunem drużyny budującej bolid wyścigowy, okazał się zresztą bardzo udaną konstrukcją, więc znajomi postanowili zaangażować się w kolejny projekt.
Szybko okazało się, że napowietrzanie stawów czy innych akwenów nie wyczerpuje potencjału tego pomysłu. Mimo, że start-up jest dopiero w początkowej fazie pracy, już wiadomo, że plany trójki wspólników są dużo szersze. Okazuje się bowiem, że sprężone powietrze można wykorzystać jako świetne źródło zmagazynowanej energii.
Jak to działa?
Nieduży wiatrak można postawić praktycznie wszędzie.
Nieduży wiatrak można postawić praktycznie wszędzie.
– Średnica łopat wiatraka to dwa metry, dzięki temu nie obowiązują go nowe, dość restrykcyjne przepisy dotyczące farm wiatrowych. Produkowaną przez niego energię można wykorzystać do produkcji sprężonego powietrza, które trafi do butli czy zbiorników. Można je wykorzystać w dowolnym momencie i w dowolny sposób – mówi Piotr Strojny w rozmowie z INN:Poland.
Pomysł jest znany od wielu lat w przemyśle. W Stanach Zjednoczonych sprężone powietrze przechowuje się na skalę przemysłową w wyeksploatowanych kopalniach. We Francji wykorzystuje się je do napędzania samochodów. W polskich warunkach można je spożytkować na przykład do produkcji energii do ogrzewania domu.
Byłby to więc tani i de facto niezależny od warunków atmosferycznych sposób na grzanie w wolno stojących budynkach. Do butli wystarczy bowiem podłączyć prądnicę, która zamieni energię kinetyczną wylatującego powietrza w prąd służący do np. do podgrzania wody. W ten sposób można uniknąć kupowania drogich akumulatorów, zbiorników z gazem czy innych magazynów energii. Dom na wsi może być w pełni wystarczalny.
Kolejnym miejscem, gdzie można wykorzystać sprężone powietrze jest przemysł. W wielu, nawet niewielkich firmach używa się do choćby do napędzania maszyn i narzędzi. Pierwszy z brzegu przykład to warsztaty samochodowe, w których do sprężarki podłącza się przecinaki, klucze do kół czy urządzenia do lakierowania. Ale takich firm jest więcej, wiele z nich wykorzystuje powietrze także do chłodzenia żywności i podobnych celów.
Jak na razie prace nad tym rozwiązaniem trwają, PTS Investmenst czeka na zamówione w USA urządzenia i dopiero wtedy będzie mógł rozpocząć etap produkcji pierwszych urządzeń. Jednak w pierwszej kolejności zmierza skupić się na pierwszym pomyśle, czyli napowietrzaniu zbiorników wodnych.
– Nasze pierwsze próby i prototyp wskazują na to, że jeden wiatrak w zupełności wystarczy do napowietrzenia stawu o powierzchni 15 arów. To bardzo wydajna technologia – mówi nam Piotr Strojny.
Projekt trójki wspólników został ochrzczony mianem ASPAE, czyli „Autonomiczne Systemy do Pozyskiwania i Akumulacji Energii”. Może być wykorzystana do wielu celów, jednym z nich jest choćby transport wody na duże odległości – idealnie sprawdziłoby się to w wielu rejonach Afryki.