
Reklama.
Biuro kredytowe Credit Simple zbadało wpływ imienia na zdolność kredytową danej osoby. Wnioski okazały się zaskakujące. Najlepiej zostały ocenione imiona kobiece – w australijskim badaniu zajęły aż 5 pierwszych miejsc w rankingu najlepszych kredytobiorców.
Poza tym najlepsze oceny (tzw. scoring) uzyskały osoby noszące tradycyjne imiona. W Australii kredytobiorcy o imionach Valda, Joan, Donal i Reginald otrzymywały zdecydowanie wyższe oceny niż ci o imionach Jess, Tamika, Cody i Harley.
Okazuje się, że ma to głębokie uzasadnienie. Osoby o „tradycyjnych” imionach są z reguły starsze, a więc bardziej doświadczone, lepiej też zarabiają. Są więc dla banków bardziej wiarygodne. Jak tłumaczy rzeczniczka Credit Simple, Emily Price, kobiety wszystkich pokoleń uzyskują lepsze wyniki niż mężczyźni. A socring i tak polepsza się wraz z wiekiem.
Zbliżone wnioski wysnuł amerykański profesor ekonomii Steven D. Levitt, autor książki „Freakonomia". Zauważył, że osoby o imionach wskazujących na to, że nosi je ktoś czarnoskóry, osiągają w bankach niższe oceny zdolności kredytowej. Jego zdaniem winny jest fakt, że osoby o ciemnej skórze osiągają statystycznie niższe dochody, niż osoby o białej.
W Polsce nie prowadzono jeszcze badań na temat wpływu imion na zdolność kredytową. Zdaniem przedstawicieli Biura Informacji Kredytowej liczy się przede wszystkim historia kredytowa, czyli regularność spłacania dotychczas wziętych pożyczek. Ważne są też wysokie dochody. Co ciekawe, na niekorzyść klienta działa zaawansowany wiek. BIK tłumaczy, że różnicowanie takich danych jak płeć, wyznanie czy pochodzenie byłoby nieetyczne.
źródło: RP.pl